Tradycyjnie już, jak to bywa w tym okresie roku, melduje się nad małą rzeką w poszukiwaniu kleni.Metoda przystawka,przynęta kukurydza.
Na łowisku jestem kilka minut przed siódmą.Na trawach lekki szron.W nocy temperatura spadła poniżej zera.



Ledwo zdążyłem się rozsiąść,a już musiałem zmienić miejscówkę.Najpierw ponad wodę wyskoczył nieduży szczupak.Pierwszy raz takie coś widziałem.
A chwile potem na poranny spływ wybrał się bóbr,który jak tylko zacząłem sięgać po aparat,dał susa do wody,robiąc niemiłosierny hałas.
Uznałem,że nie ma najmniejszego sensu siedzieć w tym miejscu.Sypnąłem jeszcze na odejście "zdrowo" kukurydzy, z zamiarem powrotu na to miejsce.

Na następnej miejscówce branie nastąpiło gdzieś po godzinie.Na wędce melduje się fajny kleń.Miarka pokazuje 45cm,a waga dokładnie 1,255kg.


Kilka minut później następuje kolejne branie,zacięcie i kleń 36cm ląduje na brzegu.
Posiedziałem jeszcze godzinkę,nic się nie działo, więc myślę wracam na "bobrowe miejsce".
Po przyjściu nie sypałem już kukurydzy.Nie chciałem płoszyć ryb,które zapewne już żerowały w ziarnach,które sypnąłem im wcześniej.Bynajmniej miałem taką nadzieję.
Nie myliłem się.Branie nastąpiło praktycznie od razu.W podbieraku melduje się całkiem fajny kleń.

Po braniu nie zanęcam .Czekam na rozwój wydarzeń.Po 30 minutach spławik lekko podskakuje i idzie pod wodę.Chwila walki.I w podbieraku ląduje grubiutki kleń.
Miarka pokazuje 50cm.Waga 1,6kg.Największy w tym roku.


Niestety sprawy rodzinne nie pozwalają mi dłużej zostać i kilka minut po 11 kończę łowienie.Sezon dopiero się zaczął,oby więcej w nim dni jak ten.