Wczoraj od 17 do 20 na moim zalewie.
Jak jechałem to termometr w aucie wskazywał 17 stopni. Super. Ale nad wodą wiał przeraźliwie zimny wiatr od Putina. Normalnie tak zmarzłem, że już zaczynałem się zbierać. Ale powoli zaczął cichnąć, więc zostałem. Ostatnio godzina przed zmrokiem to już była cudowna cisza.
5 minut po zarzuceniu wędki pierwsze branie spod trzcin i karpik 40 cm ląduje w podbieraku. Pomyślałem sobie, będzie ostro. Niestety,i cisza potem przez godzinę. Potem dwa brania niezacięte z daleka. Wędka ugięta do połowy i ryba się nie zacięła. Hmm... Potem druga rybka z daleka. Karpik ponad 40 cm, ale taki grubiutki, że aż okrągły. A potem znowu 2 brania agresywne, ale niezacięte. Przyjrzałem się haczykowi i okazało się, że jego samiutki koniuszek jest lekko przekrzywiony i po prostu nie wbijał się rybom w wargę

Ogólnie sesja taka sobie. Byłoby znacznie lepiej, gdyby nie ten paskudny wiatr.