Kilka zdjęć z dzisiejszego wypadu. Początek łowienie był bardzo trudny, rozstawialiśmy sprzęt w strugach deszczu. Ryby nie chciały współpracować, aczkolwiek Mariusz szybko wyjął pięknego dinka, potem drugiego o wiele większego spiął. Ja dopiero zacząłem łowić pod koniec wyprawy, gdy zastosowałem pikantny sos i jeszcze ostrzejsze pellety.
Najpierw zameldował się karp 11kg, potem wziął większy, ale się cholera spięła. O zachodzie słońca zameldowała się na mojej wędce ostatnia ryba wyprawy, kolejny dinek 121 i 10kg.
Chciałem jeszcze dodać, że jesiotr Mariusza był wyjątkowo waleczny, skakał, zrobił kilka świec i poczynił kilkanaście odjazdów.
Walka ta, dość mocno odbiła się na samopoczuciu mojego kompana, facet był ledwo żywy.
Zmęczenie sięgnęło zenitu, gdy postanowiliśmy sfotografować rybę, Mariusz mi normalnie zaczął przysypiać! Budziłem go kilka razy, ale chłop usnął.
Poza tym, wyprawa bardzo udana i owocna, aczkolwiek trochę mokra...
