Witam
Na wstępie dziękuję kolegom za pochwałę i czytanie mojego wątku. Kolejna relacja znad wody dla kolegów śledzących mój wątek. Ale najpierw odpowiem na pytanie Krystiana: nic nie zrobiłem, czekam na wiosnę aby dopiero go użyć.

A więc dzisiaj niedziela, jedyny wolny weekend od pracy w tym miesiącu. Więc tak jak wczoraj to i dziś wybrałem się na ryby. Autobus 6:30 nie inaczej. Wyszedłem przed blok a tu jak na zdjęciu, napadało trochę śniegu. Dla sąsiadów mój podpis " Pyza

" idziemy na autobus, pomimo nie sprzyjającej pogody.

Ciepło się ubrałem jak na tą porę przystało, zmieniłem wędkę na krótszą, zamienił stryjek patyk na kijek.

. Plecak, wiadro z zanętą, ręcznikiem do wycierania rąk, metr wędkarski, czyli starą moją blachę. Wybieramy się autobus


40 minutowa jazda i wysiedliśmy w miejscowości Morawica - która to już dostała prawa miejskie

I od 1 stycznia oficjalnie zostaną miastem. Dojście do rzeki jak na zdjęciu. Ogarnięcie tematu, jaki stan wody, gdzie tu iść, w górę czy w dół. Na spokojną wodę czy szybką przy podniesionym stanie wody. Nie o to chodzi, żeby się nachodzić, tylko żeby zacząć wędkowanie z jakimś efektem. Jest duża woda. Większa niż wczoraj. Na rzekę z szybkim nurtem nie pójdę. Idę na stykankę, gdzie jest spokojniejsza woda. Stamtąd zacząłem dzisiejsze wędkowanie.

Zaszedłem na stykankę, a tu szok. Spokojna woda jak widzicie na zdjęciu, cała oblodzona. A ja wymieniłem dłuższy kijek na krótszy kijek. A dzisiaj by się przydał ten dłuższy, bo trzeba będzie stawiać spławik za lodem. Co za pech, samo życie.

Na prawo tak samo jak na zdjęciu, brzeg przymarznięty. Długość 3,5 m kija muszę sobie jakoś poradzić w posyłaniu sticka tuż za taflą lodu.

Miejsce udeptałem, aby się nie poślizgnąć, podpórkę wbiłem, wędkę rozłożyłem, rejestr połowu wypełniłem.

Zanętę Pyza Baits, wersja pod okonia. Rozrobiłem ze śniegiem, niech dochodzi.

Siatkę z plecaka wyjąłem, wrzuciłem na lód a tu dupa, siatka leży na lodzie. Poszedłem poszukać jakiejś gałęzi, zbiłem lód pod siatkę.

I dopiero po tym dało się dać zanurzyć siatkę, jakby w przeręblu.

Założyłem robaka na haczyk nr 12. Zarzuciłem zestaw tuż za lodem. Jest pierwszy okoń.

Później znów zarzut, porzucałem trochę spławikiem, aby skusić ryby do pobrania przynęty. Jest kolejny okoń, a raczej okonek.

Wyjąłem blachę aby się przekonać i tylko wymiarowe ryby wkładałem do siatki a maluchy jak ten w poprzednim zdjęciu bezpośrednio wracały do wody. Wymiar ochronny dla przypomnienia - 15 cm. Przetrzymuje ryby w siatce, dopiero przy zmianie miejsca je wypuszczam. Bo wypuszczając od razu ryby wracają do stada i opuszczają miejscówkę przenosząc się w inne miejsce.

Zanęta pod okonia doszła, uformowałem 3 kuleczki wielkości małej mandarynki a raczej śliwki... Nie dużo. Zanęta ma nam zwabić trochę drobnicy a o tej porze za drobnicą podchodzi okoń. I na dodatek zanęta ma dip pod drapieżnika. 3 kulki do wody. Czekamy na kolejną rybę.

Postawienie spławika znów na końcu lodu.

Jest kolejny. Pięknie ubarwiony.

Kolejny tygrysek dzisiejszego połowu.

Miarka, to już taki średniaczek jak na tą rzeczkę.

Kolejny pięknie ubarwiony.

Miara tego tygrysa do mojego pamiętnika.

A teraz pora zmienić miejscówkę. Ta sama czynność jak zawsze. Ryby z wody do siaty, z siaty do wiadra a z wiadra do wody. Ryby wypuściłem.
A to zdjęcie najciekawszych okonków z tej miejscówki.

Siata do wiadra, zmieniam miejscówkę.

Woda jest duża, oblodzone, przysypane śniegiem. W czasie przemieszczania się w inne miejsce trzeba uważać gdzie się stawia nogę, bo są dziury po bobrach, w tym dzikim miejscu. Jeden zły ruch i lądujemy w wodzie o tej grudniowej, mroźnej porze.

Fotka do pamiętnika, powolutku pomalutku, po krzaczkach, po śniegu.

Jeszcze jedna fotka i kilkadziesiąt metrów dalej mamy kolejne miejsce w którym będę wędkował.

Na nowym miejscu, nowe tygrysy.

Tak jak w miejscu pierwszym, pięknie ubarwiony.

Kolejny raz mniejszych raz większych, fajna zabawa z tymi okoniami na nowej miejscówce.

Na tej miejscówce brały ciut większe niż na poprzedniej.

Miara, blacha, zdjęcie i do siaty.

Kolejny tygrys.

Blacha, miara i do siaty.

Po 14 miałem autobus, czas zakończyć wędkowanie. Przez dwa dni wystarczy mi łowienia tych okoni. Wyciągnąłem z siatki, zrobiłem zdjęcie najciekawszych ryb z tego dołka. Ryby wróciły do wody, ja zadowolony z dzisiejszego połowu pojechałem do domu, planując już niedługo kolejny wyjazd na to co kocham - czyli wyjazd na ryby


Pozdrawiam
PS. Nie które zdjęcia mógłbym pomylić w kolejności, ale przy tylu rybach i tylu zdjęciach może się popie**ć w głowie