Witam
Na wstępie chciałem podziękować kolegom, że moje wpisy się podobają i czytacie je
Dziękuje!
Tak jak w lany poniedziałek, dziś wybrałem się w to samo miejsce, gdzie wtedy połowiłem. Pojechałem autobusem 6.16. Szybko zajechałem nad wodę, rozłożyłem się. Łowiłem tak jaki ostatnio - na jedną wędkę na przepływankę z przytrzymaniem i wypuszczaniem. Zestaw tak jak ostatnio bolonka 5 m, nie wielki kołowrotek, żyłka 0.16 wczoraj nawinięta. Stick - mój ulubiony - 1.5 g, jedna oliwka 1.25 g, przypon 0.10, haczyk 0.12. Mój ulubiony zestaw na tą rzekę.
Rozrobienie zanęty jak zwykle, na samym początku. Zanęta własnej roboty, 2 kg z dodatkami. 1.5 kg gliny. Oraz pinka. Gotowe! Kilka kul zanętowych do wody i zaczynamy łowienie.
Kilka przepuszczeń sticka a tu zaczep. Ostatnio nie było w tym miejscu zaczepu, przypon zerwany... Zmiana przyponu na nowy, wczoraj sobie powiązałem kilka nowych, żeby mieć gotowe na dziś. Jest 1 ryba! Nawet nie widziałem brania. Uklejka. Widzicie jakich wymiarów.
Znów kilka przepuszczeń sticka. Nie duży jelec. Znów zaczep, zerwałem przypon. Coś mi się wydaje, że ten wędkarz, co w poniedziałek widział jakie ryby wyciągam, po złości coś powrzucał... W tym miejscu gdzie nie powinno, wystawały gałęzie z wody. Jakby było cieplej, wszedłbym do wody i powyciągał to. A tak to chyba musiałem przejść dalej w inne miejsce. Bo mi się to nie kalkuluje - zrywanie przyponów i wiązanie na nowo. Jeszcze jedno przepuszczenie sticka.
Jest okonek! Ostatnio w lany poniedziałek nie miałem żadnego okonia. Patrzcie jakie bydle
Z wrażenia popuścił mi na palec
Świntuch! Myślę sobie, nie ma sensu siedzieć, zawinąłem się dalej.
Wybrałem sobie takie miejsce, jakie widzicie na zdjęciu. Zabrałem ze sobą też podbierak. Ale tak to bywa, jak jest podbierak to nie ma co podebrać...
Dzisiaj wziąłem ze sobą też siatkę na ryby, żeby je przetrzymywać w wodzie - co fajniejsze sztuki. A potem zdjęcie grupowe
O ile coś by było.
Kilka kul w nowe miejsce. I jest pierwsze branie. Nie duży jaź. Ale holowałem go z daleka i po drodze zszedł z haka.
Kilka przepuszczeń sticka i jest znów jaź. Podbierak w ruch, elegancko go podbiorę, chodź ryba i tak nie duża. A na nowym miejscu brzeg nie był wysoki, to można było go podebrać ręką. Ale chociaż sobie podbierak zamoczę, bo nigdy nie wiadomo.
I to był jedyny jaź, jakiego złowiłem.. Nie całe 34 cm jak widzicie na zdjęciu.
Później nie duży klenik, nie miał nawet wymiaru. Później znów następny, też bez wymiaru. Było tego ze 3 sztuki. 3 nie wymiarowe, więc nie biorę ich pod uwagę do końcowego wyniku.
Wreszcie płotka, ciut większa. Na przemian z jelcami. Raz większe, raz mniejsze.
A to miejsce na którym dzisiaj łowiłem. W wiaderku zanęta; w misce przynęty, miarka, ręcznik i oczywiście siedziałem sobie cichutko, spokojnie na wiadereczku, zarzucałem zestaw przed siebie, wypuszczałem na 40 gdzieś metr. Po drodze przytrzymywałem zestaw, delikatnie w nie których miejscach omijając wodne przeszkody. Po prostu znam ten odcinek rzeki, wiem gdzie sticka puścić, gdzie przytrzymać i to dzisiaj dawało radę.
Jest wreszcie większa płotka.
Też taka 25.
Jak widzicie, równe 25 cm.
Jeszcze jedna 25. Było kilka płoci, po 22 - 23 cm. Takie akurat mi dzisiaj weszły na ten krótki czas jaki dzisiaj łowiłem.
Wcześniej musiałem skończyć. Przed 14 zwinąłem klamoty, pojechałem do domu. A szkoda, bo do wieczora coś ładniejszego by podeszło. Ale to innym razem. Sprawy domowe ważniejsze niż przyjemność.
W sumie złowiłem 36 ryb. Jak to się mówi "do wzięcia". Dużo brań, nie zaciętych, parę spinek. Cieplutko, w krótkim rękawku przez dłuższą chwilę siedziałem na łowisku. Odpocząłem, kilka przemyśleń co do taktyki na następną wyprawę.
No i tyle Panowie z dzisiejszego mojego wyjazdu.
Jeszcze na koniec grupowe zdjęcie do pamiętnika. Powrót do domu i myślenie o kolejnym już wyjeździe nad wodę
Pozdrawiam