Witam
Ja wczoraj po nocy, zwolniłem się z pracy wcześniej o 30 minut, żeby szybko zajechać rowerem do domu, szybko się przebrać i zdążyć na autobus o 6:37. Tak jak postanowiłem, tak też zrobiłem, po 7 byłem już nad wodą po nocnej zmianie, jak nic nie będzie brało to usnę nad tą wodą najwyżej
Na początku rozrobiłem zanętę, wg swojego przepisu
Na to ostatnio dość często coś mi się wiesza na zestawie, po prostu ta zanęta wabi mi ryby w miejsce łowienia. Parę kul do wody i zaczynamy zabawę.
Wędka na którą będę łowił - nic się nie zmieniło - bolonka 5 m, 0.16 na kołowrotku, przypon 0.10, haczyk 12, mój ulubiony stick 1.5 g, oliwka 1,25 g.
Na haku oczywiście pinka. 2 sztuki czasami 3 sztuki tego robaczka.
Na sam początek jest pierwsza jazia. Później kilka płotek.
Kolejna jazia. Znów kilka płotek. Później zaczął padać deszcz i zaczęło się zrobić nie ciekawie. Żyłka znów zaczęła mi się kleić do wędki. Nie mogłem zarzucić w wyznaczone miejsce. Efektem tego było przerzucenie zestawu na drugi brzeg, w rosnące tam krzaki. W wyniku tego zerwałem pierwszy w tym roku stick, jak by było cieplej, wszedłbym do wody i odzyskałbym spławik a tak nie chce mi się iść 2 km do mostu by odzyskać spławik.... Trudno, koszty na rzece muszą być niestety poniesione. W utracie spławika obciążenia i kilku przyponów - to jest norma.
Zmiana stick na inny. Donęcenie miejsca łowienia i zaczynamy łowić dalej. Pogoda zrobiła się fajna. Rozebrałem się jak do rosołu. Byłem w samych spodniach. Super pogoda była wczoraj podczas wędkowania.
Parę przepuszczeń spławika i wisi kolejna płotka. Już taka fajniejsza.
26 cm. Taka już fajnie się holuje. z 30 m na którym wypuszczałem zestaw.
Znów kilka przepuszczeń, raz płotka raz nie duży jelec, miałem co do roboty z wczorajszymi braniami ryb. Zapomniałem, że byłem po nocy w pracy, tak mi dzisiaj fajnie schodziło wczorajsze wędkowanie.
Kolejna duża płotka. Raz mniejsza, raz podobnego wymiaru. Pięknie mi wczoraj ryby weszły w łowisko.
Jest kolejna jazia.
Największa jak wczoraj. Oczywiście wczoraj miałem znów miałem większego jazia lub klenia którego nie zdołałem wyholować, wina kołowrotka... Muszę w nim wymienić sprężynę od kabłąka. Czasami mi nie trzymała sprężyna i się delikatnie otwierał. Ale przy tylu setkach otwieraniu i zamykaniu ręką kabłąka nie dziwie się, że sprężyna od nowości nie była wymieniana. Trudno. Nie chodzi już o nie wyciągniętą rybę, tylko chciałem zobaczyć co to była za ryba
Przypuszczam, że mógł to być duży leszcz, jaź, kleń, świnka lub brzana. Ale Panowie 50 na pewno na takim zestawie jakim łowiłem czyli 0.10 przypon, to wyciągnięcie takiej 50 z rzeki to jest wyczyn. Ale jak to mówię jeszcze przyjdzie na takie ryby pora.
W sumie złowiłem 46 ryby "do wzięcia" jak ja to mówię. 4 ładne jazie, 38 cm, 37 cm, 35 cm, 34 cm. Kilka płoci po 25 cm jedną 26 cm, a pozostałe płocie od 18 do 22 cm. To już jest całkiem dobry wynik, przy tej porze roku na tej rzece. A tutaj na zdjęciu 4 jazie do mojego wędkarskiego pamiętnika.
Jak zwykle wypocząłem, cisza i spokój, obcowanie z naturą, obserwowanie wody, kilka przemyśleń co do następnego wędkowania. Siata ryb jak to się mówi. Cóż więcej trzeba w tym naszym wspólnym hobby
?
Jeszcze dziś czeka mnie ostatnia już 5 nocka w pracy, jutro chwila odpoczynku i we wtorek zaczynam 2 zmiany
Pozdrawiam