Dzisiaj po pracy postanowiłem wybrać się na zalew kielecki pospinningować, wsiadłem na rower, 20 minut i bylem nad wodą. Było bardzo ciepło. Na początek kilka nie dużych okoni, mówię fajnie, pod wieczór ryba na tym zalewie lubi brać na spinning. Troszkę powędkowałem, przeszedłem na drugą stronę zalewu, oczywiście miałem rower, który prowadziłem ze sobą i co parę metrów zatrzymywałem się i spinningowałem. Brały nie wielkie okonie. Założyłem większą przynętę, pomyślałem, może złowię pierwszego szczupaka w tym roku. Oczywiście przynęta po kilku rzutach zaczepiła się o coś w wodzie. Przynęta droga rapali, ponad 30 zł w plecy. Nie. Rozebrałem się i wszedłem do wody by odzyskać swoją przynętę. Ludzie patrzą jak na wariata, ale woda już ciepła, ostatnio na wędkowaniu już pływałem. Delikatnie kucnąłem o co mój woblerek się zaczepił. Jak się okazało wyciągnąłem drogą skórzaną torbę, już ktoś stracił na niej woblerka jak widzicie na zdjęciu. Będzie mój
Zaglądam z ciekawości do środka co tam jest w środku. Okazało się, że była obciążana w jednej z przegród dużym kamieniem - aby opadła na dno... Szok. Oczywiście zadzwoniłem na policję zgłosić to. Poczekałem parę minut, na kogutach podjechała nad zalew policja. Fajnie to wyglądało, nie którzy wędkarze spakowali się ze strachu. Policja wraz z rowerem zabrała mnie na komisariat. I tak sobie połowiłem... 3 h zmarnowane. A co było w torbie, właśnie zapraszam do dyskusji
w tym oto moim wątku. Musi być trochę emocji i dreszczyku, bo nie na co dzień wędkując wyławia się takie rzeczy. Jutro po pracy, tzn po południu, część dalsza z dzisiejszego wędkowania
pozdrawiam