Witam
A oto relacja z wczorajszego mojego wypadu na nowej wodzie, na której postanowiłem w tym roku częściej połowić
Ze względu na to, że poszedłem do pracy na ostatnią nocną zmianę, więc postanowiłem przed samym wyjściem rozrobić sobie zanętę, żeby mieć wszystko zorganizowane na wyjazd na ryby po pracy.
Nad ranem jeszcze przed wyjściem z pracy, spojrzałem na prognozę pogody. Od razu mi mina zrzedła, że bardzo wysokie ciśnienie przez cały dzień. Więc z góry poniosę klęskę nad wodą.. I nie będzie za ciekawie z braniami ryb, ale cóż dzień wolny do środy, nie prześpię go w domu, wszystko przygotowane, więc trzeba jechać. Trudno. Ja pogody pod ryby sobie nie wybieram.. Tylko jadę kiedy mam wolne.
Zajechałem na miejsce, wybrałem sobie takie miejsce do wędkowania jak widzicie na zdjęciu. Autobus miałem o 7, podróż, dojście na łowisko, więc o 8 rano byłem dopiero nad wodą. Późno, bo późno, ale jeszcze zostało dużo czasu do końca dnia.
Na prawo ode mnie zdjęcie tego łowiska.
Na lewo. Ale cóż, miejsce wydaję się być fajne, rozpracował by je i zrobił sobie miejscówkę, na tej dzikiej wodzie, ale szkoda czasu i za dużo czasu by mi zajęło zrobienie sobie miejscówki pod łowienie. Trudno. Muszę cofnąć się z 40 m do tyłu, tam jeszcze było jakies dojście do wody, co ktoś wcześniej łowił. Przy brzegu dużo błota, ale dało się jakoś swobodnie wędkować.
Na miejscu doprawiłem zanętę. Wyszło mi tego sporo. Dodałem trochę zapachu i konopii gotowanej do niej.
Na początek zrobiłem trochę kul, jak na tą prognozę, którą przewidują - ze słabymi braniami. Zanęcę sobie miejscówkę. Dlatego zrobiłem więcej tej zanęty. Kilka kul do wody, rozkładamy wędki i montujemy zestawy.
Jedna wędka zamontowana, zarzucona.
Drugą wędką rzucałem dalej, pięknie leci z tego kręciołka na tym kiju.
Z domu zabrałem większość zapachów, dipów na słodko - pod białą rybę. Muszę wstrzelić się tylko z przynętą i zapachem w danej chwili, przy warunkach panujących na łowisku.
Zestawy zarzucone, pierwsza wędka pod trzciny, po środku, na głębokości 1.5 m. Druga wędka na prawo 20 m dalej. Czekamy na pierwsze branie.
Coś mi się tam na sygnalizatorze wskazało branie, i jest pierwszy nie duży leszczyk. Pierwsza ryba cieszy, ale nie na takie okazy się dzisiaj wybrałem. Ale z braku laku i kit dobry. Wszak to wody ogólnodostępne.
Ryba do wody, niech rośnie. Czekamy na kolejne branie.
Złowiłem kilka nie dużych leszczyków, postanowiłem jedną wędką łowić na Pop Up. Może podejdzie jakaś większa ryba. Oczywiście okrągłego Pop Up przerobiłem wykrojnikiem 10 mm na dumbelsa. Dumbelsy bardziej podchodzą rybkom na moim łowisku i to mniejsze średnice. Zarzucamy na 10 mm.
Zrobiło się ciepło. Mrówek, powiem brzydko w chuj. W plecaku, w pokrowce, w wiadrze z przynętami. W między czasie coś mi w krzakach strzelało. Jak się okazało odwiedziło mnie zwierzątko.
Było ciekawskie, wszędzie właziło. Zrobiłem kilka fotek na pamiątkę z wczorajszej wyprawy.
Zajebiście się kamuflowało! Te kolory wtapiające się w otoczenie. Tak jak mój strój - koszulka z czapką.
Jeszcze takie zdjęcie zdołałem uchwycić.
I jeszcze jedno, ostatnie. Dobra, starczy tego dobrego, bierzemy się za dalsze wędkowanie, bo jest straszna lipa z wczorajszymi braniami, których mało co było przy tym ciśnieniu.
Przerzucenie zestawów, z płytszej wody bardziej na lewo od mojego stanowiska, bliżej brzegu w koryto, w które wpływa rzeka w rozlewiska. Woda tam jest głębsza, ponad 3 m głębokości i to okazało się być sukcesem. Zacząłem mieć więcej brań, niż na płytszej wodzie. Jest kolejny nie duży leszczyk.
Dość, że przerzucenie wędek okazało się być większym sukcesem w połowie nie dużych leszczy, do 35 cm, największe, to i zmiana przynęty.
Okazało się, że na dzień wczorajszy, nr 1 na tym łowisku przy warunkach panujących tam, to jest pikantna kiełbasa. Oczywiście zanętowa, której nie nadążałem wiercić w niej otworów, bo było bardzo szybko branie zaraz po zarzuceniu zestawu. Dużo brań przegapiłem, ale wstrzeliłem się z przynętą w łowisko i w miejsce w której ryba stała, czyli w korycie rzeki.
Oprócz leszcza, który mi brał, nic innego to raczej inny gatunek ryby, nie skusił się wczoraj na moją przynętę.
Kolejny nie duży leszczyk, dobre to niż nic
bo bym usnął z braku zajęcia. A tak to chociaż mam zajęcie z przewiercaniem peletów, przerzucaniem zestawów i z holowaniem nie wielkich ryb.
Miałem jeszcze 2 godziny do autobusu i powrotu do domu, postanowiłem rzucić jedną przynętę w koryto rzeki, gdzie brały mi nie wielkie leszcze, na Pop Up - dumbelsa, którego wykroiłem z kulki 12 mm. A nóż widelec, że znów się powtórzy, może skusi się na to coś większego z koryta rzeki. Po pół godziny w wodzie miałem jedyne branie na tego Pop Up, zdecydowane przycięcie a tu nic.. Ściągnąłem zestaw, nie było na niej przynęty wraz ze stopem... Odwiązało się, chyba w czasie brania lub przycięcia przeze mnie. Trudno. Ciekawe co to było - czy coś większego, czy znów leszczyk.
A to zestaw na co wczoraj łowiłem leszczyki. Na początku dnia postanowiłem wszystko dipować na słodko, używać różnych przynęt, łowić na płytkiej wodzie a okazało się, że najskuteczniejszą przynętą na wczorajszy dzień była pikantna kiełbasa zanętowa, nie haczykowa, lecz zanętowa, własnoręcznie wiercona, zadipowana w śmierdzielu.
29 leszczy, stan licznika, nie jest źle. Na nowym łowisku, w nowej miejscówce, przy tym ciśnieniu, które wczoraj było. Teraz ciśnienie spada za kilka dni się ustabilizuje, i wtedy będą konkretne brania
Niestety ja w tym czasie będę pracował, bo za godzinę wybieram się do pracy na II zmianę w ten upał.. I czeka mnie w tym systemie pracy 5 II zmian, bo tak mi wypadło...
Jestem zadowolony jak na zdjęciu z dnia spędzonego nad wodą, odpocząłem, popróbowałem, pokombinowałem, kilka kg złowiłem, oczywiście ryby wróciły do wody, a ja wróciłem do domu z nadzieją na szybki powrót na to łowisko, ale przy warunkach bardziej korzystnych!
Pozdrawiam
PS. miał być karp dla Kamila, to nie ma.. Za to były leszcze dla zasady