Witam kolegów!
Na wstępie, dziękuję za komentarze, że się Wam podoba
Ja dziś krótko, z mojego wypadu nad wodę - mało czasu, dużo zajęć.
A więc dzisiaj po nocnej zmianie, wybrałem się na ryby, późno, bo nie udało mi się wcześniej wyjść z pracy, dlatego niestety nie zdążyłem na autobus o 7 godzinie. Następny miałem o 8:12. To pomału się spakuję i wybieram się na moje ulubione łowisko, w pogoni za karpiem.
O 9 byłem nad wodą, niektórzy wędkarze już wracali do domu, a ja dopiero zacząłem rozwijać się i przygotowywać stanowisko pod łowienie. Szkoda dnia, nie prześpię go po nocy, muszę ten dzień wykorzystać na tym co lubię najbardziej - wędkowanie, bo jutro już czekają mnie II zmiany w pracy... Na wstępie jak widzicie na zdjęciu, została mi zanęta, którą zamroziłem z ostatniego wyjazdu w Sandomierzu. Na pierwszy ogień dwa podajniki z tą zanętą w łowisko i zaczynamy rozkładać się dalej.
Miałem mało tamtej zanęty, ale już wędki w wodzie, czekam na branie. W między czasie rozrobię dwie nowe zanęty. W jednej pelet 3 mm Aqua Alert z zanętą Dynamite Baits małże. W drugiej Sensasa zanęta wraz z peletem Aqua Alert 3 mm + dodałem trochę kolendry dla podkreślenia smaku/zapachu.
Brały mi jak zwykle nie wielkie leszcze. Czekamy na jakąś konkretną rybę.
Ryby bezpośrednio wracały do wody.
Nie dość, że późno przyjechałem na ryby, to nie mogłem wstrzelić się z przynętą na nie wielkie leszcze, które mi dzisiaj brały. Najlepiej mi się sprawdzała kukurydza czerwona, na pelety nie chciały mi w ogóle ryby brać.
Między braniami byłem tak zmęczony po nocnych zmianach, że drzemałem sobie na wygodnym fotelu. Dużo brań przegapiłem, zmarnowałem... Nagle zrobiło się ciemno, nadeszła burza, szybko rozłożyłem parasol, który ze sobą zabrałem 4,5 kg przydało się przy dzisiejszym łowieniu. Parasol Radical znów mi uchronił dupsko przed przemoczeniem.
Ryba przestała brać, pogoda do bani a ja siedzę pod parasolem, zadowolony z tego, że nie moknę.
Krople bardzo wielkie, tak jakby oberwanie chmury. W razie brania nie zacinam chyba, że sama ryba się zatnie. Popuściłem wolny bieg, najwyżej sobie wybierze trochę żyłki z kołowrotka.
Zobaczcie co się dzieje, jak tu ściągnąć rybę lub zarzucić zestaw w taką pogodę? Pioruny strzelają, ja pod parasolem metalowym, telefon komórkowy z boku, wędki węglowe z boku, podbierak węglowy z boku. Myślę sobie... Jestem jak antena zbiorcza... Jak pierdolnie we mnie, to tylko gumowce po mnie zostaną...
Ale łowimy dalej.
Pod wieczór przestało, spakowałem się, zrobiłem fotkę łowiska. Czas wracać do domu.
Gdy wracałem do domu, to ta rzeka którą przechodziłem rano wylała... Parę minut później bym szedł, to bym już nie wrócił suchy do domu... musiałbym się przeprawiać przez wodę, która wylała.
Tutaj na filmie nagrałem jakiego miałem farta w drodze powrotnej. Rzeka wylała na drogę i z drugiej drogi wylała na tą drogę co ja wracam do domu. Jakbym jeszcze został godzinę, do ostatniego autobusu, musiałbym się przeprawiać z całym bagażem, przez wodę która płynie drogą. Po prostu rzeka zakręciła koło, wpadając przez drogę do drugiej rzeki i odcięłaby mi drogę powrotną do domu... Zobaczcie sami na filmie.
I jeszcze jeden filmik, z małej rzeki która wylała po przejściu burzy nad Kielcami. Tak jak i w mieście pełno zalanych ulic...
I oto tym zdjęciem poniżej z wylanej rzeki zakończę swój krótki opis mojego dzisiejszego wypoczynku nad wodą, w części przespanego po nocnych zmianach, ale przynajmniej na świeżym powietrzu
A ryby brały przez jakiś czas, a od przejścia burzy już do wieczora przestały brać.
Pozdrawiam