Mirek, myślę, że chodzi nam o podobne rzeczy, aczkolwiek Ty zakładasz, że ludzie nie potrzebują prawa (w obecnej postaci - dość 'rozlazłej'), bo sami znają umiar. Ja uważam, że właśnie potrzebują prawa i kar, aby mogli się nauczyć jak postępować. Ryb w wodach nie ma bo zabrali je
wędkarze a nie rybacy. Te gospodarstwa rybackie i kłusownicy, to bardzo często znaleziony 'winny' całej sytuacji, świetna wymówka (ale tez mają swoje za paznokciami). Jednak okręgi nie maja rybaków (ponad połowa) - bryndza jest taka sama. Sa natomiast takie, gdzie jest mniej łowiących (Opole) - i ryby jest więcej niż w innych rejonach Polski.
Co do rybaków - to teraz ogólną zasada jaką stosuje RZGW, jest branie kaucji przy podpisywaniu umów o dzierżawę. To bardzo dobra strategia, bo zmusza dzierżawcę do przestrzegania warunków umowy. Jeżeli jej nie ma, istnieje ryzyko nadużyć, wiadomo, spółka z o.o. lub jakieś stowarzyszenie może 'upaść' - i co wtedy?
Co do narodu i władzy - to, że coś jest dobrem wspólnym, nie oznacza, że jednostka może o tym decydować według własnego uznania. Tak jak z władzą - sprawują ja wybrani w wolnych wyborach politycy, którzy uzyskali 'mandat' od swoich wyborców, tak przy dobrach wspólnych, jakimi są lasy, kopaliny, wody płynące i zasoby - opiekę sprawuje dany urząd. I tak ma być. Oni maja pilnować, aby dobro wspólne było prawidłowo wykorzystywane, tak aby każdy mógł skorzystać. Niestety - w Twoim 'projekcie' ryb zabrakłoby w ciagu kilku lat. Bo ludzie nie znają umiaru. To nie Szwecja czy Finlandia, gdzie łowi się szczupaka na obiad i jest OK. U nas bierze się pięc szczupaków, jeden na obiad, dwa dla rodziny i sąsiadki, reszta ląduje w zamrażarce. Bo taką mamy naturę, wychowani w czasach kryzysu, w kolejkach, przy ciągłym braku towarów nauczyliśmy się funkcjonować tak aby 'przeżyć'. Nauczyliśmy się kombinować.
Podam Ci prosty przykład z UK. Aby dostać zasiłek na mieszkanie, trzeba spełniac odpowiednie warunki. No i mamy polska parę. Ona jest w ciąży i wiele się jej nie należy. Ale jest myk. Zakłada firmę, a raczej działalność *samozatrudnienie) zaznaczając date powstania na powiedzmy rok wcześniej, płaci karę za nie rozliczenie się (100 funtów) - i już jest podstawa do benefitów. Polacy bezlitośnie z tego korzystali, Angole nie. Dlaczego? Proste - bo się dało
To tylko przykład, bez żadnych skojarzeń proszę, pokazać chciałem jak potrafimy sobie radzić. Jest dziura - Polak w nią wchodzi. W ten sam sposób byłoby nad wodami. Jestem realistą i wiem, że tak b to wyglądało. Bo nie rozumiem, dlaczego zakładać, że jak przepisów nie będzie to ludzie przestana zabierać ryby w 'nadmiarze'. A co, to te przepisy i limity tak na nich działają, że muszą je zabierać?
Oczywiście, że nie - to jest mentalność i tyle.
Mirek - jesteś mocno na 'nie'. Ale pokaż mi prawdziwe alternatywy, pokaż propozycje, które zmienią polską rzeczywistość. Daj przykłady... Nie pokazuj co jest złe, bo wiemy co jest złe. NIe pisz o narodach i o suwerenach, pokaż receptę. Pokaż mi rozwiązania, mające rację bytu. Bo łatwo się komentuje czyjeś propozycje i 'obrabia' go. Bądż jak lekarz, który ma pacjentowi dać receptę i zalecenia jak wyzdrowieć, bez tłumaczenia co robi choroba, kto na nią choruje. Rozwiązania, propozycje, konkrety.
Ja chętnie poczytam
A co do składek w PZW - dopóki będą na takim poziomie jak teraz - wielkiej poprawy nie będzie, chyba, że wprowadzi się drakońskie limity. Cały czas więcej się zabiera niż wkłada (wliczam tarło naturalne). Nie słyszę o żadnym zbiorniku który miałby się lepiej, wszędzie jest gorzej. Wyjątkiem sa odcinki/łowiska specjalne, udowadniające, że opieka 'szczególna' nad daną wodą ma sens, efektem jest dobrze zarybione i zadbane łowisko.