Jakby nie było i tam zaczyna brakować ryb. Wiele wód już nie jest tak rybnych jak dawniej, dzięki przedsiębiorczym rodakom, co ruszają do Skandynawii z lodówkami samochodowymi, które trzeba zapełnić
No tak, dopóki nie nastał potop przedsiębiorczych rodaków na szwedzkie łowiska to wszystko było ok. W Szwecji wędkuje od 20 lat i faktem jest, że w ostatnich latach w wielu regionach zmniejsza się populacja niektórych gatunków ryb (szczupaka i okonia). Ale to nie tylko nasi przedsiębiorczy rodacy przykładają rękę do tego stanu rzeczy. Podobne turystyczne lodówki przyjeżdżają tam np. w samochodach zza naszej zachodniej granicy. Krótka historia z zeszłego roku. Na wiosnę przyjechała na pewne łowisko w Szwecji grupa zagranicznych „wędkarzy”. Łowili w okresie ochronnym szczupaki. Wszystko szło do worków. Nie przypuszczali jednak, że zobaczy to mieszkający w pobliżu Szwed (Szwedzi z reguły nie podglądają innych osób
). Zrobił materiał video z tego „wędkowania”. Zawiadomił też odpowiednie służby, które przyjechały i zatrzymały na gorącym uczynku „wędkarzy”. Jak przed tym potopem bronią się Szwedzi? Wprowadzają na wielu łowiskach limity ilościowe, górne wymiary ochronne (szczupaki). Tworzą sztuczne tarliska szczupaka i okonia. Do ochrony wód włączają się odpowiednie służby, Kommuny (Gminy) i prywatne osoby. Myślę, że Szwedzi wprowadzą wkrótce na wielu łowiskach jeszcze ostrzejsze przepisy regulujące limity ilościowe i wymiary ochronne. No i dobrze, że nie mają rybactwa takiego jak u nas to może sobie poradzą z tym problemem. To oczywiście są moje spostrzeżenia i dotyczą głównie tych dwóch gatunków ryb drapieżnych, które łowię w Szwecji.
Pozdrawiam