Sam wiesz, ze ten proces w Polsce potrwa tyle, "jak kruszenie się betonu w PZW", że strażników SSR jest jak na lekarstwo a jak już się pojawiają to interesuje ich zupelnie co innego. Wiem dobrze, że inaczej wędkarze podchodzą do prawa i przepisów w Anglii, tak samo jeżdżąc trochę po Polsce są rejony a zwłaszcza zauważyłem to na Śląsku ta świadomość jest znacznie większa, a przynajmniej chęć ich stosowania, wiąże się to z tym że wędkarz widzi z czym i jak do niego podchodzi stowarzyszenie lub prężnie działający Okręg.
Świadomości nie tworzy się poprzez rygorystyczne i często bezsensowne zakazy i nakazy, ale uświadamianie czemu to ma służyć i jaką profity na przyszłość nam wszystkim to przyniesie. Określanie zapisów "...Bo tak uchwalili z ZG PZW , albo ..."nic na to nie poradzimy" nie przekonają ludzi i nie zmienią ich podejścia do zagadnienia, począwszy od rejestrów, poprzez zabieranie śmieci, organizacje stanowiska, obowiązkowego wyposażenia wędkarza itd...itd.. . Powiedz kto jest tym zainteresowany, skoro większość składek zbieranych jest w sklepach wędkarskich, gdzie pracownik nie ma czasu na nic innego jak wklejenie znaczków i wydanie rejestrów, a w zebraniach kół uczestniczy 10-15% stanu koła?
A jak to się ma do wędkarzy "wędrujących", szukających ryby na zbiornikach , rzekach, jak to się ma do łowienia ze środków pływających?
Tez bym sobie życzył oznakowanych czy wydzielonych stanowisk, kolegi łowiącego obok ,który wypuszcza ryby, miejsc gdzie mogę bezpiecznie zostawić samochód i przejść na miejscówkę, ale jest to długa, naprawdę długa ewolucja taka jak z Homo Erectus do Homo Sapiens.
Jak na razie większość (zaznaczam większość, nie wszyscy, a mam tu na myśli między innymi zacne grono SiG

) opłacających składkę No Kill, to ludzie którzy jeżdżą na ryby z kolegą, który ma pełną opłatę i ryby lądują u niego w siatce (zawłaszcza te bez limitu ilościowego) lub druga grupa , która "NoKillowców", która dumnie szczyci się tym mianem, a nad wodą po złapaniu ryby , pyta sąsiada czy chce rybkę, bo on jest "Nooooł Kill Bill" i ryb do domu nie zabiera. Dlaczego??? bo składka jest niższa.... a nie świadomość.
W Anglii, robisz opłaty na poczcie, w banku, przez internet i w Twoim interesie jest znajomość przepisów i poznanie regulaminów łowisk, do stowarzyszeń dostajesz się poprzez rekomendacje (a tak na marginesie ostatnio zarekomendowałeś mojego wnuka do swojej kompanii

), a u nas liczy się ilość, kasa, sprawozdawczość i na powitanie dostajesz Regulamin (jaki jest spójny każdy wie), i dwa, trzy lub cztery rejestry połowów, każdy z innego okręgu, na inne wody i z innymi przepisami, limitami dobowymi i miesięcznymi i wymiarami ochronnymi. Może i młodzi , prężni strażnicy SSR są w stanie przyswoić te wiadomości, ale jak pewnie większość potwierdzi, 70% strażników SSR to członkowie w "słusznym" wieku (nic do nich nie mam) i ich kontrole to niczym "egzamin teoretyczny dla starego, wytrawnego kierowcy, któremu nazbierało się za dużo punktów), jeździ świetnie, ale przepisy to ma zakodowane raczej te... z okresu zdobywania prawka.