Nie pomaga, tzn tak, ale tylko na chwilę.
Wstajesz rano i już wiesz, że to ten dzień. Pakujesz się i ruszasz.
Jak już widać wodę zaczynasz rozumieć czego można się spodziewać. Jak słońce zaczyna się iskrzyć w tafli wody, jak wiatr tworzy fale. Skąd wieje. Czy jest ciepły czy zimny. Nawet jak rosa układa się na trawie...
A idąc brzegiem szukasz swojego miejsca. Czy to już tu? Badasz wodę, studiujesz wzrokiem. Jakiś śladów bytności ryb. Wygląda dobrze, ale podświadomie czujesz, że to jeszcze nie tu.
W końcu idąc wzdłuż brzegu docierasz na swoje miejsce. W głębi czujesz, że wszystko gra.
Standardowa zanęta, która wiele razy się sprawdzała już się namacza, a ty budujesz swoje stanowisko. Masz plan jak je podejść. Co robić aby z tobą współpracowały. Zestawy uzbrojone, wytypowania przynęty... pora zacząć grę kto kogo przechytrzy.
Pierwszy rzut i oczekiwanie. 5, 10 minut... i nic. Ryba chodzi, widać!!! Ale coś nie gra. Zmiana przynęty. Kolejny zarzut. Minuta dwie... siedzi! Szybki hol ląduje w podbieraku. Pierwsza. To nic, że mała. Wiesz, że przyjdą większe...
Kolejny rzut, następna. Kolejny znowu jest.
Nagle wszystko cichnie. Mijają kolejne minuty, a ty już wiesz. Czekasz. Ręką, nie słuchając Cię sama powoli wędruje nad wędzisko. Sekunda, dwie... Siedzi! Hamulec jęczy oddając żyłkę, a ty możesz tylko patrzeć i czekać. Czy nie za cienko, czy żyłka wytrzyma...
Tak... głaskanie wędek nie pomaga...
Czasem myślę, że jestem szurnięty, ale fajnie jest wiedzieć, że jest wielu takich