To słuchaj mojej historii.
Wizyta u ortopedy na 9. Przychodzę za 10 dziewiąta. Czekam ja, potem coraz więcej osób. Pan doktor przychodzi sobie o 9.45 i zamyka się w gabinecie. Siedzę pod drzwiami i słyszę, że rozmawia przez telefon z jakimś doradcą w sprawie kredytu. Wychodzi sobie z gabinetu o 10, omija bez słowa wszystkich pacjentów i gada sobie z pielęgniarką, jaki to miał głupi sen. Poważnie. W końcu, z 10 po 10 wraca do gabinetu i mówi: proszę.
I weź tu skurwielowi coś powiedz. Pan życia i śmierci...