Panowie, pomimo niechęci do tej instytucji wierzcie lub nie-pod tym względem nie mamy źle. Oczywiście wiele jeszcze wody upłynie zanim zrobi (i czy w ogóle) się dobrze, ale jakoś to działa, brakuje jakości ale działa. Wielu lekarzy zrobiło sobie półprywatny folwark z NFZ właśnie tym co Azymut napisał, nie wiem czy u niego, ale wielu lekarzy działa tak, że wizyta prywatna, zostawisz $$$ a potem znajduje się termin na zabieg/operację na NFZ-czyli "bawią" się naszym zdrowiem, ale finalnie niewielkimi nakładami da się ogarnąć.
Bez NFZ w tym momencie mielibyśmy zapaść całkowitą, ceny operacji/zabiegów są horrendalnie drogie, a mimo wszystko nasze składki są niskie biorąc pod uwagę limit odpowiedzialności. NFZ nas zabezpiecza do dużo wyższej puli aniżeli wpłacimy przez cały żywot, a po stronie prywatnej nie ma żadnego odpowiednika, bo prywatnie-to jest biznes i musi się spinać, a NFZ w dużej większości jest dofinansowywany z państwa. Wydawać by się mogło, że w bardziej rozwiniętych/bogatszych krajach jest lepiej-oj można mocno się zdziwić, przerabialiśmy w rodzinie na wiosnę służbę zdrowia w Niemczech, gdy szwagier miał guza w głowie-koszmar.
MAsz sporo racji, aczkolwiek nie zgodzę się, że to jest winą lekarzy. To wina polityków i społeczeństwa, które nie reaguje wtedy kiedy trzeba. Składki muszą rosnąć na służbę zdrowia, bez tego mamy syndrom sporego obłożenia pracą, co skutkuje ucieczką lekarzy w prywatną praktykę. I należy ich rozumieć, bo warunki pracy są fatalne. To bardzo wielkie obciążenie, zwłaszcza, że lekarz nie tylko musi cały czas się dokształcać, ma również bardzo dużą odpowiedzialność, często lub zazwyczaj nieadekwatną do zarobków. Na prywatnej praktyce nie trzeba się ścierać z masą klientów mających wielkie żądania, więc niech nie dziwi, że wolą coś takiego. DLatego NFZ jest coraz mniej wydajny, wydłużają się kolejki do specjalistów. I nie chodzi tu o same zarobki, jak wielu chciałoby widzieć - pazernych na kasę doktorków. Tu chodzi o warunki pracy, stres z tym związany (wielki burdel jaki tam panuje), coraz częstszy brak szacunku.
To trochę jak z polską armią, kupno nowoczesnych czołgów lub samolotów nie sprawi, że będzie ona super, jeżeli panują tam stosunki wasalne i jest ona upolityczniona, czyli gdzie najszybciej (lub zazwyczaj) awansują ci, co wysługują się politykom (nie ważne jakiej opcji). Tu trzeba przebudowy, to samo musi nastąpić w NFZ. Potrzeba dużo większych nakładów i reformy, tak aby to wszystko mogło odpowiednio funkcjonować. I należy o to walczyć i się domagać tego. Niestety, stan polskiej polityki jest jaki jest, w ostatnich wyborach chyba żadna partia nie dotknęła tego tematu należycie, jedna zaś obiecywała 'lepsze posiłki w szpitalach', co było jakimś żartem, wziętym jakby z filmów Barei.
Panowie, tu trzeba większej kasy aby było lepiej, należy podjeść do tematu rzetelnie, nie chodzi o samą kasę ale o warunki pracy. Jeżeli mamy najniższą średnią w Europie, i na tysiąc mieszkańców przypada 2.4 lekarza, to trudno się dziwić, że jest źle. Przy czym wcale nie jest tak, że mamy mało lekarzy. Z tego co się orientuję, to w NFZ jest ich mało. Natomiast inaczej jest biorąc pod uwagę praktyki prywatne. Do tego brakuje personelu (pielęgniarki, salowe, obsługa etc). Okazuje się więc, że służba zdrowia jest tu w złej sytuacji. Odchodzenie lekarzy z niej to skutek a nie przyczyna problemu. Tymi są złe warunki pracy i wcale nie kasa. Mało kto rozumie jak obciążeni są lekarze, jak wiele muszą robić w rekordowym czasie, co znów powoduje większe ryzyko pomyłki, a to grozić może utratą prawa do wykonywania zawodu. Kto się może pomylić częściej - ten co przyjmuje 40-60 pacjentów dziennie czy ten co przyjmuje 20 (mowa o lekarzu rodzinnym)?
I nie pomogą w niczym nagonki na lekarzy. Oni muszą dobrze zarabiać, bo to najcięższy kierunek studiów i zawód wymagający stałego dokształcania się (wg niektórych średnio po 2 godziny dziennie!), do tego obarczony sporą odpowiedzialnością, jedną z najwyższych. Taki kierowca, o ile nie jest pijany lub nie robi jakichś mega głupot ma ubezpieczenie, które wszystko mu pokryje. Lekarz takiego komfortu nie ma, bo chodzi o życie ludzkie, którego raczej wycenić się nie da, jak w przypadku szkód powypadkowych.
Nie wiem jak to widzicie, ale wg mnie najlepszą opcją jest zwiększenie wydatków na służbę zdrowia, i to jest jeden z podatków, jaki należy podnieść, ale tak, aby ta kasa realnie szła na ten cel. Płacisz więcej ale i masz więcej. Nie na zasadzie, że rząd ustala stawki podatku, ale idzie to do jednego koszyka z napisem budżet, z którego się potem daje, zazwyczaj mniej. To musi być odpowiednio zrobione. Jeżeli teraz opodatkowano tutaj ostrzej emerytów, to powinni oni to odczuć, bo NFZ niby powinien mieć wielokrotnie więcej kasy, ale nic takiego nie nastąpiło. A mamy teraz czas nieodpowiedzialnych zakupów wojskowych, które są robione bez przetargów, bez szerokiej konsultacji. Już chociażby to powoduje, że znów oszczędzać się będzie na służbie zdrowia. I nie chodzi mi o to aby się nie zbroić, to jest konieczne, należy jednak oglądać każdą złotówkę z dwóch stron a nie szastać kasą na lewo i prawo, bo to może być naszą kulą u nogi potem. Tu trzeba pilnować polityków, każdej opcji.