W ogóle bardzo często nam się wydaje, że kiedy nęcimy czy to jockersem, czy pinką czy grubym białym (w jakiejkolwiek postaci) to jak zjawi się drobnica to pierwsza myśl - ograniczyć nęcenie. A jest zupełnie odwrotnie, drobna ryba szybko się naje, szybko też wyjada nasz pokarm. Ja pamiętam swojego czasu sytuacje, jak przez 4 godziny walczyłem z drobnicą (w zasadzie wszyscy walczyli). Koledzy ograniczyli wtedy towar, żeby nie wabić niepotrzebnie drobnicy, ja zrobiłem zupełnie odwrotnie - cały czas regularnie nęciłem, oprócz pinki i białych podawałem też kastery w zanęcie. Po 4 godzinach, jak weszły mi łopaty to łowiłem je aż do wieczora. Powód? Drobnica nie ma problemu z jockersem, pinką czy grubym miałym. Wcinają je ukleje, wzdręgi, płoteczki czy leszczyki wielkości dłoni, nie wspominam już nawet okoniach czy jazgarzach. Drobnicy siłą rzeczy jest dużo więcej, przemieszczają się już nie parami, gromadami tylko ławicami. Może się nam zdawać, że towar leży na dnie a w rzeczywistości go tam już nie ma. Jak więc duże ryby, jeśli trafią w końcu na nasze łowisko mają się tam zatrzymać? Dlatego jeśli brań jest multum i początkowo walczymy z drobnicą to nie warto się poddawać, trzeba łowić i donęcać cały czas. Częste i liczne brania drobnicy są sygnałem, że ryby żerują a więc prędzej czy później i te duże do nas przyjdą.
Można i tak. Niemniej łowienie samymi białymi na dużej głębokości na spławik (4-5m) jest cięśkie jak występuje ukleja czy inna ryba powierzchniowa.
Mam tak na Odrze , nie ma opcji abym feederem połowił na białe 
Jak masz problem z uklejami to weź rozrób sobie trochę mocno pracującej zanęty, sklej ze dwie, trzy kule i wrzuć kawałek 2-3 metry obok (jeśli łowisz na rzece to oczywiście za) swoje łowisko.
Ja tak często robię, kiedy ukleje atakują mi przynętę. Szczególnie jak łowię na kanale czy rzece na delikatne zestawy, gdzie przy wyjeżdżaniu tyczką ukleja od razu przechwytywała przynętę. Nieraz jest to bardzo wkurzające i faktycznie nie da się łowić, bo przynęta w zasadzie muśnie wodę i już jest w pyszczku uklejki. Dlatego ja robię zamieszanie obok, wrzucam zanętę, gdzie mam słabo ściśnięte kule, tak, żeby rozpadły się i zrobiły chmurę. Ukleje wtedy gonią za tym co unosi się w toni i przesuwają się z pola łowienia. Zabieg powtórzony kilka razy i ukleje najczęściej nie wracają. Mnie taki sposób bardzo często się sprawdza. Najważniejsze, by ta zanęta nie opadła w kulach na dno, bo wtedy rozproszymy sobie ryby, które domyślnie chcemy łowić. Jeśli zrobi chmurę to na dno prawie nic nie opadnie lub jakieś drobinki, które na dnie i tak nic nie znaczą.