Pozazdrościłem Wam tych ryb i wczoraj wybrałem się z synem na pierwsze w życiu karpiowanie, do tego na pierwszą w życiu nockę.
Miejscówkę nęciłem od trzech dni (w zasadzie nocy) mieszanką kuku, pelletów 8&11mm i kulek 18 mm w dwóch smakach. Kulek tak po 15 z każdego rodzaju i drugie tyle pociętych na pół.
Łowiliśmy na 3 wędki, jedna z dużą metodą, dwie klasyczne zestawy z ciężarkiem, przypony gotowce od foxa.
Zajeżdżamy przed 17 i oczywiście miejscówka zajęta, ale liczyłem na to że goście się zwiną przed zmrokiem więc usiadłem obok i rzucałem tak sobie przed siebie. Ryby nic a nic nie chciały współpracować, przerzuciłem jedną wędkę na małą metodę i wpadł leszczyk i karpik zarybieniowy. Ale że nikomu nic nie brało to zgodnie z przywidywaniami koledzy z nęconej miejscówki się zawinęli przed 21, ja szybko siup zanęciłem miejsce i przerzuciłem zestawy. Zrobiło się ciemno, młody zafascynowany, tylko ryb dalej nie ma!
I nagle się zaczęło:)
Pierwszy wpadł na duża metodę, równe 74 cm, super walczak. Syn pierwszy raz widział taką dużą rybę więc był niezły ubaw podczas holu i na brzegu:)
Kolejny wziął po jakichś 15 minutach na zestaw klasyczny. Całe 80 cm i ok 10 kg, niesamowicie szeroki bydlak, ale miał trochę uszkodzoną pletwę ogonową więc nie walczył jak szalony. Mój PB!
Po około 20 min. kolejna szpula, ten super walczył ale był najmniejszy bo tylko 70 cm.
Potem było jeszcze jedno puste branie i o 23 wygoniła nas burza, a szkoda bo w planach było posiedzieć tak do 2 może 3.
Ale nic to bo skoro taktyka i miejsce się sprawdzają to będę dalej sypał i w piątek uderzamy znowu!
Zdjęć nie ma bo Lumia już ledwo żyje, a do tego przy Waszych prosiakach to te nasze to dopiero przedszkole
