Mateo, w odniesieniu do czasu sprzed 30 lat to w ogóle było lepiej. Nie było Metod, Drennanów, Prestonów, haków włosowych, pelletów i tak dalej... Ludzie nie mieli samochodów, były on dużym luksusem, więc też nie przemieszczali się tak jak dzisiaj. Ryb było dużo i samo tarło naturalne uzupełniało często straty. Wiele odcinków rzek było nieuregulowanych, ryby miały o wiele lepsze warunki bytowe, tarło.
Państwo musiało reagować z czasem na postępujące spustoszenia wód, wprowadzono rejestry, aby zarybiać tyle ile się zabiera, odpowiedzialność za dzierżawy scedowano na okręgi, które stały się podmiotami. Wędkarze stali sie mobilni, pojawił się sprzęt i przynęty nowej generacji, ryby zaczęto odławiać na potęgę. Telefony komórkowe stały się sposobem na błyskawiczne przekazywanie informacji, co przyczyniło się do jeszcze większych odłowów, zwłaszcza w miejscu grupowania sie ryb, na tarliskach, zimowiskach, zaraz po zarybieniach...
Obecnie jedna składka w wysokości 200 PLN to zabójstwo dla polskich wód. Wędkarze nie mają zbytniego problemu aby pojechać kawałek dalej do innego okręgu, dlatego 'zrównano' by na początek lepsze wody. Koła straciłyby często motywację aby dobrze prowadzić zbiorniki, bo na fajną i zadbaną wodę zwaliłyby się 'tabuny' wędkarzy z innych rejonów Polski. Będąc u mojej rodziny obserwowałem to zjawisko osobiście. Zrozumiałem dlaczego tyle pomostów ma dostęp poprzez kładkę której nie było, są zamknięte. Bo kilku karpiarzy urzędujących przez tydzień nie dawało miejscowym szans na wędkowanie na 'ich' miejscówkach.
Co z rejestrami, operatami, zarybieniamI? Teraz nie są wypełniane rzetelnie, co dopiero po takim uwolnieniu.
Z perspektywy wędkarza ze słąbego okręgu, taka składka to 'zbawienie' - dla kogoś z dobrego okręgu, masakra. Wody pstrągowe, zaporówki, rzeki - one ucierpiałyby najbardziej.
Oczywiście - opłata na wszystkie okręgi to tez duże usprawnienia, ale w jednym tylko założeniu. Państwo musiałoby się mocniej zaangażować. Ale to oznaczałoby, że musiałoby zacząć dopłacać - czyli ściągałoby na wędkowanie pieniądze poprzez podatkowanie 'wszystkich' - co jest bardzo niesprawiedliwe. Miałoby to sens, gdyby powstała inna forma płacenia - na przykład roczna licencja i ścisły limit zabieranych ryb, powyżej którego ktoś musiałby dopłacać odpowiednio. Wtedy można za kasę wędkarzy robić wodę pod wędkarzy. Część wód byłaby tylko udostępniona ogólnie, połowa jak nie więcej przekazane byłyby kołom i klubom.
Według mnie można szukac rozwiązań takich jak jedna opłata, ale tylko i wyłącznie w innym systemie. Przy PZW, okręgach i małej roli jaka maja koła wędkarskie - nie będzie to działać. Ryb jest coraz mniej, z roku na rok, więc takie 'rozwiązanie' doprowadziłoby tylko do szybszego 'wyjaławiania' wód. Problemy z jakimi borykamy się w Polsce wymagają znalezienia rozwiązania w inny sposób, jedna składka w wysokości 200-300 PLN to tylko pogłębianie obecnych problemów. Składka w wysokości 500 PLN znów nie ma szans, siedziby okręgów poszłyby z dymem