Czy jest aż tak mało dzieci?Jak tak patrzę po znajomych to wcale nie. Więc nie do końca chyba niż demograficzny. Natomiast młodych nad wodą widać mało,to fakt.
Ja miałem sporą przerwę w wędkarstwie,w takim okresie "wkraczania w dorosłość". Powód był przede wszystkim jeden - coraz mniej ryb. I tyle. Gdyby były brania,radocha,hole,zerwane haki,to uważam,że ani dziewczyna,ani praca,czy inny powód nie spowodowałyby całkowitej abstynencji. A tak? Młody człowiek,energiczny,rządny wrażeń,siedzi nad wodą 3h i ma jedno branie.Jak może się to spodobać,zwłaszcza młodej osobie? To jest największa lipa wg mnie.
Jak bardzo byśmy obwiniali internet,smartfony i inne rozrywki elektroniczne,to i tak człowiek ma gdzieś ,może w genach,zakodowane odczuwanie przyjemności z obcowania z naturą. Nawet nie chodzi o wędkarstwo,ale na przykład pływanie,rower,spacer,picie piwka.Gdzie lepiej?W budynku,na ulicy czy w parku,na łonie natury? Zresztą można zaobserwować,że jednak na łonie.
Druga rzecz to zachowania dorosłych,które wpływają na wychowanie. Jak tak spojrzę wokół siebie to straszny ze mnie outsider. Do mnie nie dociera (i nie dotrze) taki styl życia,jaki wielu ludzi prowadzi. Już nawet nie mam na myśli młodszych ode mnie,ale też i starszych,po 40,50 i więcej lat.Tak jakby zapomnieli zupełnie co robili i jacy byli w dzieciństwie.
2h dziennie w aucie,10h w robocie(żeby tylko!),a potem hajda na markety i kupowanie jakiegoś szajsu.Na koniec facebook w domu i fotki szmat,wydęte usta, pozy jak z porno.Pytam co to k**wa jest?To jest życie w ogóle?
Spotkanie klasowe po latach,jadę,2 fajnych kumpli z młodości chciałbym spotkać. Jaki finał? Siedzą ,chwalą się fotkami dzieci w smartfonach(bo już nie dziećmi,zresztą w tym trybie życia nic chyba o tych dzieciach nie wiedzą),no i jeden przed drugim szpanuje tym jakie ma auto,i czy ma dom/mieszkanie na kredyt lub za gotówkę. Ja w kącie, obserwuję i nie ogarniam
Co ja mam powiedzieć? Dla mnie nie jest miarą szczęścia stan posiadania,a raczej ilość wolnego czasu,tudzież czasu na różne hobby.
Dzieci w szkole mnóstwo.Pójdę na plac zabaw,żywego ducha nie ma.Na boisku - podobnie.Jak już się ktoś pojawi to oczywiście w extra butach,łachach i ze smartfonem,to samo bajtel. Jeszcze matka mu fotki cyka w piaskownicy. Moja córka biegnie,bo się potencjalny kompan pojawił.Mówi: cześć,jestem Zosia. Dziecko w płacz,matka bierze je na ręce,mnie mierzy wzrokiem,jak jakiegoś patologicznego ojca i już nie wraca. Dzieci pochowane w domach przed innymi.W sumie to nie aż taki problem.Ja chodziłem do kumpli do domów,oni do mnie.Różne zabawy,akcje się organizowało.Aktualnie mam wrażenie,że ludzi się boją kogoś do domu wpuścić.Co się za tym kryje? Mają ładnie,nieładnie,niezbyt trendy? Diabli wiedzą.
Więc jak ma być młodzież nad wodą?Jakie wzorce mają,wychowanie? Na dodatek rybek mało i można się wynudzić.
Przesadzam powiecie. Czy aby na pewno?