Nie ma sprawy, specjalnie się tym nie chwalę, no ale w Europie Zachodniej rowerownie jest już dawno trendy więc jest jak najbardziej postępowe.
Jeśli praca nam nie dostarcza ruchu to niestety musimy się sami do niego zmusić.
Akurat w moim przypadku to genetycznie zawsze ruch był dla mnie przyjemnością więc nie zmuszam się.
Obecnie jeżdżę bardziej turystycznie, kiedyś trochę szalałem ale uznałem że w pewnym wieku trzeba sobie odpuścić, wiadomo - na "starość" człek jest mniej "elastic"

Zmontowałem sobie taki zestaw turystyczny - zwyczajny model KTM, o ramie 17 calowej, do tego sakwy Ortelieb, dodatkowe takie małe torebki na ramę, aby drobniejsze rzeczy poupychać. Koła 26 cali - ale nie uważam, że są lepsze - po prostu do takich się przyzwyczaiłem, jest wielki wybór opon, a małe koła są mocniejsze. Czasem coś targam ciężkiego. Co ważne - aby jeździć na długich dystansach i nie paść - trzeba założyć opony typu "slick". Czyli łyse. Opór toczenia jest w stosunku do takich mocno urzeźbionych o niebo mniejszy. Obecnie mam założone Vittoria rubina 26. Masa kół jest najważniejsza więc opony są priorytetem - na nich nie wolno oszczędzać. Jednak takie łyse wymagają ostrożnego wchodzenia w zakręt. W tamtym roku się makabrycznie na nich wywaliłem, kciuk dalej mam unieruchomiony w stawie. Tak więc trzeba mieć respekt do prędkości, którą się osiąga wówczas zbyt łatwo.
Prawdę rzeczesz - Polska jest nieodkryta, a wręcz wtórnie zdziczała. Czasem mam wrażenie, że tu są już takie klimaty jak w jakiejś Norwegii czy Finlandii. To wynik emigracji do miast i za granicę oraz upadek przemysłu. Czasem jak siedzę nad wodą, a tu obok na gałęzi siądzie zimorodek, obok przepłynie zaskroniec, potem bór, za jakiś czas przeleci jakieś ptaszysko, albo łasica mi pod nogami się plącze - to jakbym siedział w filmie przyrodniczym.

Jest jeszcze kwestia spalania kalorii. Rower spala je jak smok - mogę jeść ile chce a nie przytyję. Kiedyś podliczyłem ilość kalorii na dobę - wyszło 9000 (słownie 9 tysięcy kcl) Tyle zeżarłem przy jeździe. To szok. A tłuszczu na mnie nie znajdziecie.