Tak wiem Marku, ale ja od lat nie chwalę się tym, co łowię.
Ale miałem ciekawe zdarzenie. Zmieniłem miejsce zamieszkania. Widzę, salon wędkarski, wchodzę i... widzę Gościa który mi się przygląda. Myślałem, że jestem brudny czy coś, a Gościu (okazało się właściciel) podchodzi do mnie i pyta, czy go znam. Nie - odpowiadam -, bo mieszkam tu raptem miesiąc. A Gościu do mnie z pytaniem - gdzie łowię? Odpowiedziałem, a on... czy łowię w okolicach Wrocławia. Mówię, że jeżdżę tam na sumy.
Okazało się, że on podbierał mi suma 66 kg.
Dziwne rzeczy się dzieją w życiu.