Wynalazek jak wynalazek. Trzeba trochę poćwiczyć, by osiągnąć zadowalającą celność i powtarzalną odległość. Do wstępnego nęcenia miejscówki nada się, najlepiej jak masz możliwość postawienia/zarzucenia markera. W innym wypadku to loteryjka. Zasięg uzależniony od wędziska - ramienia dźwigni. W porównaniu do rakiet, spomba i mutacji zaleta jest taka, że sam "koszyk" upada kilka-kilkanaście metrów od operatora, nie trzeba zwijać tyle żyłki. U nas funkcjonuje to pod nazwą PET do nęcenia.
PS
Nie ma jak to dziadek Nash. Za +/- 70 zł wciska coś, co można zrobić w ciągu 15 min z byle butelki i kawałka grubej plecionki....
Sam używam Gardner Balls Out Bait Launcher, kupiłem jako mieszek do procy, nada się i tutaj.