Dzisiaj wreszcie po dwóch tygodniach przerwy znowu nad wodą. Tym razem Milton Lake... Rano temperatura -2 stopnie, w ciągu dnia doszło do 5, zimnica jak cholera, dobrze, że to listopad i pierwsze mrozy, bo mogłoby zamarznąć już łowisko.
Łowiłem wagglerem i małą Metodą. Mały okoń buszował jak wściekły, nie można było się od niego odpędzić. Liny i karasie już śpią niestety... Udało się jednak złowić ciekawe rybki - na Metodę wzdręga 28 cm (trzy martwe białe na haku), później płoć 30 cm. Na wagglerze zaś płoć 36 cm, wzdręga 25 cm, i ponad 30 okoni do 20 cm.
Ogólnie było super, 6 godzin łowienia i dużo brań, ryby moze nie powalały wielkością, ale kilka płoci i wzdręg było extra... Przynętą nr 1 był biały robak w kolorze czerwonym. Szkoda, że zapomniałem konopi, może weszłoby więcej płoci


