Nie mogłem wytrzymać, musiałem przetestować sprzęt, tym bardziej, że - jak Stas1 - dorobiłem szczytówki do dfish'ów. Wyskoczyłem do odrzańskiego portu w Cigacicach. Samego łowienia ponad 2 godziny, bo jak zwykle "coś tam", nawet jak człowiek ma urlop.
Mgliście i wilgotno, choć ciepło jak na grudzień: 10 w plusie. Woda masakrycznie niska. Jeżeli znowu będzie bezśnieżna zima, a przeloty ptactwa na Słońsk na to wskazują, to w przyszłym roku będzie można przejść Odrę w suchych gatkach.
W wodzie hordy uklei. Atakowały jak wściekłe. Powtórzyła się sytuacja sprzed kilku tygodni, kiedy na odrzańskim starorzeczu mieliśmy zawody. Fakt, że wszystkie lepsze, czyli głębsze odcinki portu były zajęte i usiadłem blisko ujścia - było przyjechać po ciemaku

Z tych hord uklei wydłubałem około 20 płotek, kilka jazgarków i TYLKO jednego krąpika. Ciężko było obrobić dwie wędki. W końcu zacząłem zakładać po 3 pinki, koszyczki zmieniłem na dziesięciogramowe i nie reagowałem na początkowe brania. Niestety, nie wziąłem kukurydzy ani pszenicy. W łowisko na początek poszło 7 kul gliny z jokiem, niedużych, takich lepionych na 3 palce. W koszyk - glina z jokersem albo zanęta z pinką.
U sąsiadów - czasem niewymiarowy klenik albo płotka. Ogólnie lipa. Tragicznie niski tego roku stan wody i zbyt duża populacja suma (to wynik zarybień) nie wróżą dobrze. Łaty zdarzają się sporadycznie, dużego krąpia prawie nie widać... Cóż...
Z ciekawostek: jeden zestaw zrobiłem na niesymetryczną pętlę ze skrętką, drugi - na klasyczny boczny trok. Boczny trok był skuteczniejszy - stosunek na oko 10:6. Chociaż takie wyczekiwanie na branie po uklejowych szarpaniach nie sprzyja rzetelnej ocenie.