Na wczorajsze ryby naszykowałem się na dwa sposoby, dzień wcześniej zalałem sobie w termosie pszenicę z dwoma ziarnami czosnku, w drugim termosie pszenicę z konopią całą i zmieloną, były to dwie bazy moich zanęt. Ćwierć litra białych dzień wcześniej rozdzieliłem na dwie części i jedną posypałem kurkumą, a do drugiej wkroiłem troszkę czosnku, by w nim się towarzystwo przetarło trochę. Liczyłem na leszcze po dodaniu czosnku, bo na tym zbiorniku łowiłem do tej pory karpie, liny, płocie, ukleje, szczupaki, okonie, jazgarze i koluchy, ale nigdy nie złowiłem leszcza, amura, sandacza.
Nad zaporówką zawitałem po 14, nim się rozłożyłem była na pewno 14:30 i do 15:30 było eldorado, ale tylko na jedną wędkę, na tą z robakami w kurkumie i zanętą na bazie konopi z termosu, na drugą wędkę z czosnkiem przez pierwszą godzinę miałem tylko jedno branie i zaliczoną płotkę. Na zestaw na bazie konopi brały jak oszalałe i w grupie ryb, które maltretowały moje zestawy w pierwszej godzinie znalazł się leszczyk taki w przedziale 35-40cm, cel osiągnięty, ale nie tak, jak się spodziewałem. Po godzinie brania ustały trochę, ale działo się coś do końca. Po tej pierwszej godzinie brania znów jak zwykle zrobiły się anemiczne i trzeba było wstrzelić się z zacięciem, przez pierwszą godzinę brały jak oszalałe, szczytówka gięła się od razu mocno i 100% skuteczności, żadnego spartolonego brania.
Wynik wczorajszych zmagań to kilkadziesiąt płotek w przedziale 15-25cm (pogubiłem się w liczeniu, na pewno ponad 30szt), leszczyk, dwa okonki, ukleja i jeden koluch (sumik karłowaty). Popołudnie tak udane, że spakowałem się pół godziny wcześniej niż planowałem, taki byłem uradowany jak nastolatek po pierwszym pocałunku, świetny jak dla mnie dzionek, wiało cholernie i trudne warunki wędkarskie, a i połowa płotek takich 20+ i ten leszczyk miały już wysypki tarłowe, więc jeszcze w niedzielę ich pomęczę i zmieniam chyba łowisko

.