Dziś w końcu uciekłem nad wodę po ponad 2 tygodniach przerwy.
Ach te słońce, nie lubię... teraz głowa boli na maksa - ale oprócz łowienia ryb wyjazd uważam za udany i bardzo ciekawy.
W słońcu i bez wiatru w grążelach widział dziesiątki linów w przedziale 1-2kg (niestety dziś mnie olewały, mają do tego w końcu prawo

masę nowego narybku, okonie, wzdręgi czy płocie... )
W okolicach południa na pomost wlazły małe kaczuszki i nic sobie ze mnie nie robiły, bawiły się nieziemsko

Wypuszczając płotkę po odhaczeniu nagle ciach - atak na żywo szczupaka, wystrzelił jak torpeda, automatycznie stając, 3 sekundy konsumował i grzecznie odpłynął...
Sesja 10h:
Ryby godne uwagi:
- karaś złoty;
- lineeek około 30cm;
- kilkanaście płotek;
- - leszcz 1,5kg;
Zdjęć znów nie ma bo mój "szajnsung to szajnsung" a propos, jaki aparat malutki podręczny nie w smartphonie polecacie? Mam aparat profesjonalny, ale go nie zabieram, bo to kolejna rzecz, która nie zawsze jest potrzeba...
Połamania.