Dziś zaliczyłem wypad nad łowicki rydwan. Od 11 do 14:30. Na szybko w nerwach na leszcze.
Jak rozwijała sprzęt nieopodal zwijała się ekipa trzech stałych bywalców w wieku mocno emerytalmym. Usłyszałem tylko, że ryba nie bierze że już późno i trzeba będzie poczekać do wieczora...
Feeder 3.6 75g koszyk mały helikopter 30g mix carp zoom halibut/Nysztal karaś na haku kuku konserwowa. Dystans 50m. Druga wędka to odległościówka.
Przez godzinę bawiłem się z wzdręgami do 14cm, po czym zamieniłem spławik na drugi feeder z koszykiem 50g.
Po następnej godzinie ciszy znalazłem na dnie wiaderka dwie paczki z białymi. Tzn kiedyś białymi. Castery zdążyły już się opróżnić , a to co się wylęgło złożyło jaja , z których białe zdarzyły już przybrać postać poczwarki....
Castery z drugim pokoleniu, po otwarciu pudełka rzuciły mnie zapachem na kolana. Po paru minutach zebrałem się w sobie i założyłem toto na haczyk i rzuciłem w to bezrybie

2 minuty później branie i w podbieraku ląduje leszczyk 27cm.
Po nasypaniu odrobiny tego śmierdziela do koszyka z zanętą zarzuciłem dwa zestawy. Po 5 minutach branie na moim 3m kongerku. Zacinam 2m holu branie na drugim zestawie. Zacinam drugi zestaw. Hol na dwie wędki śmieszna sprawa... Jedna ryba się spieła więc ciagnę druga.... Pusty hak. Odwykłem od tak ciężkich koszyków. Ściągam drugi zestaw okazało się że na haku nadal jest leszcz - 30cm.
Zarzucam ponownie zestawy. Jednym trafiłem w punkt, drugim jakieś 20m w lewo....
Na jednym i drugim po 5 minutach miałem branie. Dublet straciłem podczas holu.
Dzyń Dzyń 14:20 pora się pakować i jechać na zebranie do szkoły dzieci.
Jakbym tego śmierdziela znalazł 2 godziny wcześniej....