Witam,
Dawno już nic tutaj nie pisałem...

Wczoraj udało mi się pojechać na rybki nad pobliskie jeziorko zaporowe. Pogoda była w miarę, chociaż było trochę zimno to nie padało i nie wiało, dało się wytrzymać. Nastawiłem się na leszcza, miejsce w którym łowiłem miało około 6-7 metrów głębokości (stary kanał rzeki) łowiłem na ds pickerem 2,70 z najdelikatniejszą szczytówką jaką mam w zestawie. Brania tego dnia były tak delikatne, że objawiały się skokami szczytówki o mniej więcej 1-3 cm, w pełni sezonu bardziej wyginają tą szczytówkę 5 cm płoteczki. Nad wodą byłem około godziny 10, wędkowanie zacząłem około godziny 10:40. Przynętą była pinka i kastery na bezzadziorowym haku numer 16 i przyponie z żyłki 0.12 o długości 50cm, w koszyku lądował miks zanętowy na bazie Lorpio Magnetic Bream z dodatkiem Lorpio Big Bream i mielonej kolendry. Do tego wszystkiego dodałem jeszcze pelletów halibutowych Lorpio 2mm w ilości znikomej. Wędkowałem do godziny 16, sesje zakończyłem wynikiem 11 złowionych leszczy, 6 w przedziale 20-30 cm, 3 w przedziale 40-45 cm i jeden leszcz mierzący równe 50 cm. Ogółem była to leszczowa sesja mojego życia jeśli chodzi o wielkość złowionych ryb. Wszystkie trafiły z powrotem do wody.
W mojej ocenie kluczem do sukcesu okazał się spreparowany chleb tostowy. Stosowałem go pierwszy raz. Do każdego koszyka dawałem trochę chleba, pinki i kastera i wszystko zamykałem zanętą. Dlaczego przyniosło to dobry rezultat? Wydaje mi się, że to dlatego, że u mnie wszyscy przed łowieniem nęcą miejsce 1-2 rozmoczonymi bułkami które formują w kulki i wrzucają na początku sesji. Być może, że chleb tostowy, który jest dość podobny do bułek, zadziałał tak dobrze z dwóch przyczyn. Przede wszystkim dlatego, że ryby znają ten zapach i smak, jak również przez to w jaki sposób go podawałem. Zadziałała tu chyba zasada "mało i często". Przerzucałem dość często, przez co w moim łowisku non stop pojawiała się mała ilość chleba, w przeciwieństwie do innych którzy wrzucali wszystko na początek, łowili dwie rybki po czym notowali kompletny brak brań.
Ogółem, jak już mówiłem, sesja życia. Będę musiał wybrać się niedługo na dalsze testowanie spreparowanego chleba, kto wie może znajdzie stałe miejsce w moim arsenale? Zrobiłem tylko dwa zdjęcia (pierwszego 40staka i największej rybki sesji), bo wolałem trzymać zmarznięte ręce w kieszeniach niż na aparacie


