Ja dzisiaj wstałem o 4:30... Śniadanie opierdzielone, herbatka jakaś i pakowanie.. torby, wędki, etc. Wyruszam w trasę - kierunek Wojsławice. Dojeżdżam jakoś przed 6 rano, patrzę pełno aut. Myślę hm.. wejdę, zobaczę co i jak... Wchodzę na wyspę, ludzi więcej niż ryb w wodzie, mniej więcej odległość pomiędzy wędkami max 7-8 metrów. Totalne zero miejsca. Przypomniały mi się słowa sąsiada "na Wojsławice tylko w tygodniu, w weekend to przypomina zoo". I chociaż bardzo lubię ten akwen to zawinąłem dupsko do auta i heja na Jamborek. A tam miła niespodzianka, przez 6 godzin tylko ja i dwóch innych wędkarzy
I tak przez cały dzień kilka malutkich leszczy, 2 spore leszczyki, jeden kleń, jeden sumik amerykański (niestety pasożyt..) i oczywiście karp z którym się bujałem ładnych parę minut zanim go wyciągnąłem
jakieś 5 kilo na oko,. dzień zaliczam do bardzo udanych ):