Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wielu wędkarzy kupuje topowy sprzęt nie tylko z powodu technikaliów, ale również prestiżu. Do póki jest to zdrowe to nie widzę problemów np. ludzie się nie porównują kto jest lepszy, tylko i wyłącznie na bazie wartości sprzętu. Po coś się te pieniądze zarabia, żeby mieć trochę frajdy.
Od przynajmniej dwóch sezonów ,obserwuję coś w rodzaju konkurencji na droższy sprzęt nad wodą,a mieszkam w biednej części kraju. Wędki,ciuchy,zwłaszcza u karpiarzy i spinningistów to zauważam. Sam zmieniłem również sporo rzeczy,ale np.żałuję że sprzedałem poczciwe Jaxony genesis,bo były mi bardzo na rękę w bliskim i średnim dystansie,a niestety nie są już w ofercie producenta.
Zmierzam do tego,że na przestrzeni ostatnich 5-6 lat,wędkarstwo niesamowicie podrożało w takim sensie,że oferty są coraz bardziej rozwinięte,kuszące i pod indywidualne gusta czy potrzeby,ale to wszystko zaczyna bardzo dużo kosztować i nawet u mnie,ludzie wydają ciężko zarobione pieniądze,żeby pokazać się,pochwalić,wzbudzić zazdrość lub zwyczajnie nie wstydzić się swoich "przeżytków".Nie tak dawno,to jeszcze nie było do pomyślenia i mogę tylko sobie wyobrazić,co się dzieje w bogatszej części kraju.
Wędkarstwo zawsze kojarzyło mi się ze szlachetnym zamiłowaniem,czymś na podobę myślistwa. Dziś trochę ten obraz się zweryfikował ,nabrał strasznie komercyjnego,drogiego oblicza szpanu i budzi to moje obawy.
W tym roku mam zamiar wybrać się nad kilka łowisk rozsianych po kraju i pomimo,że nie jestem z tych ludzi,którzy potrzebują robić coś na pokaz,to zastanawiam się,czy aby nie zmienić poczciwego Cuzo i paru innych rzeczy,co by człowiek nie spłonął burakiem,wśród tego całego szpanu nad wodami.
Nie mam za złe nikomu ,kto lubi zmieniać sprzęt i stać go na to. Portfel to każdego sprawa prywatna,ale mam nadzieję,że oddałem poniekąd sedno problemu dzisiejszego wędkarstwa.
Pasja,radość i samodoskonalenie,a potem inwestycje. Tak ja to widzę.