KrisR, ja chodzę na ryby, żeby łowić ryby. Nie zabieram ich. Ale już dawno przestałem się oszukiwać, że chodzę, żeby posiedzieć. Owszem, wolę posiedzieć bez brania na rybach niż w domu przed telewizorem, ale nie po to inwestuję w sprzęt i jaram się całą otoczką tego wszystkiego, żeby siedzieć bez brania.
Edit: jeszcze uzupełnię swoją wypowiedź.
Uważam, że to, co dzieje się często nad wodą, to skandal i ilość zanęty powinna być jakoś regulowana. Powiedzmy litr sypkiej i litr pelletów/ziaren dziennie. Zapewne najbardziej zabolałoby to "karpiarzy", choć podejrzewam, że po takim zabiegu odchudzającym ich wyniki szybko by się poprawiły.