Jutro mam zaplanowany wyjazd do sklepu po feedera Browninga Jens Koschnick 360cm. Pytanie skierowane do posiadaczy tej wędki, ma jakieś wady, bo ekscytacja powoduje u mnie że ich nie widzę. Interesują mnie spostrzeżenia z wędkowanie, coś na co zwróciło się uwagę podczas wędkowania, przed zakupem "hura", po "myślałem że będzie...".
Niska masa, dobre wyważenie i krótki dolnik sprawiają, że bardzo wygodnie się tą wędką operuje. Niesamowicie delikatne szczytówki pokażą dosłownie każde branie. Jest to sprzęt do szybkościowego połowu mniejszej ryby. Powiedziałbym nawet, że do dłubaniny i to takiej przez duże "D". Mocy nie ma tu za wiele, Koschnick nie zapewni kontroli nad dużymi bonusami. Jest to kij o dość głębokim ugięciu, dobrze sprawdzi się z plecionką.
Ma moim zdaniem jedną bardzo poważną wadę - fatalne właściwości rzutowe. Maleńka pierwsza przelotka (średnica 9 mm) sprawia, że możesz zastosować jedynie kołowrotki o mniejszej średnicy szpuli. Ponadto jesteś skazany na bardzo lekkie łowienie. Koszyczek w rozmiarze medium o gramaturze +/- 25 g to moim zdaniem takie rozsądne maksimum. Takim ciężarem nie potrafiłem jednak rzucać ani daleko ani celnie - wędka ładowała się zdecydowanie zbyt głęboko przy wyrzucie.
Trzeba mieć świadomość, że jest to mało uniwersalny feeder, raczej pod bardzo konkretne zastosowania. Rozumiem kupno długości 3,3 m do bliskiego łowienia. Natomiast od "dwunastki" wymagam już dobrych właściwości rzutowych.
Mnie Koschnick nie przekonał, ale wiele osób bardzo go sobie ceni. Dobrze, że masz możliwość obejrzeć go na żywo.