Tadek, ja łowię na rzece o uciągu od średniego do dużego, i nie mam żadnych splątań, po prostu żadnych. Bez skrętek czy paternosterów. Od kiedy zacząłem używać run ringsów
Kluczem jest 'prostowanie' przyponu, tak aby ryba się zacinała sama lub szybko 'przekazywała' branie na szczytówkę. Po zarzucie trzeba kontrolować opad koszyka, tak aby opadał na naciągniętej żyłce. Wtedy prąd 'porywa' przynętę i przypon się rozciąga. I nie ma tu znaczenia czy się łowi brzany czy płoć, zasada jest ta sama. Zastanawia mnie jednak liczba tych brań jakie masz. Wg mnie jest coś nie tak z hakiem, jeżeli masz takie mocne ugięcia. O ile nie łowisz w klatce gdzie nie ma uciągu, ryba podchodzi do przynęty pod prąd, i nie powinno być żadnego mocnego ocierania się o żyłkę, to nie woda stojąca. Dlatego stawiam na to, że ryba się uwalnia z haka, dając mocne wskazania. Być może powinieneś zacinać przy najmniejszym poruszeniu szczytówki lub też dobrać odpowiednio długość przyponu, wielkość lub typ haka tak, aby rybę zaciąć.
Wielu wędkarzy ma swoje własne ulubione zestawy, z tego co pamiętam, to Alan Scotthorne (lub Tom Pickering) używa na rzece helikoptera z długim przyponem, z powodzeniem. Dlatego nie trzeba patrzeć na sam zestaw i upierać się przy takiej skrętce - bo przyczyna problemów leży nie w samym zestawie ale w jego częściach lub podejściu. Właśnie na rzece nie trzeba żadnej skrętki jeżeli się odpowiednio pracuje kijem przy zarzucie.
Jest też inna opcja. Poplątany zestaw na rzece to często ściągany koszyk przez prąd, oznacza to, że albo gramatura jest zbyt mała lub też, co najbardziej prawdopodobne, nie robisz wystarczającego łuku. Koszyk który ściąga woda wygląda jak branie, szczytówka się ugina po czym prostuje. Może więc to się dzieje?