Co sprawia, że angażujemy się lub też nie, w walkę o lepsze wędkarskie jutro? Co sprawia, że nam 'zależy', lub co jest przyczyną, że stajemy się obojętni na to co widzimy nad polskimi wodami?
Co trzeba zrobić, aby zachęcić jak największą ilość wędkarzy w buncie przeciwko zastałej, bezrybnej rzeczywistości? A może uważacie, że nie powinniśmy walczyć?
Nigdy nie byłem członkiem PZW lecz nie jest mi obojętna sytuacja nad Polskimi wodami.
Jak się angażuje? Mogę udostępnić post, wyrazić opinie na forum. To nie przynosi efektu bo jak ktoś napisał - forum to alternatywny świat i utopia tylko w naszych głowach.
Po pierwsze - chcemy zmian więc zacznijmy od siebie samych i najbliższych, którzy podzielają naszą pasję lecz nie koniecznie zdanie, opinie. Sprzątajmy po sobie, wprowadźmy sobie prywatne, choćby okresowe C&R.
Ja zacząłem edukacje od osoby, która wprowadziła mnie w świat wędkarski - zacząłem od ojca. Upominam o wypuszczaniu ryb. Gdy jakiś czas temu u znajomego obcokrajowca łowiącego ze mną na stanowisku zobaczyłem zestaw (o zgrozo) z 2 hakami wyraziłem się jasno - albo zmieniasz zestaw albo Ci utopie ten kij. Pomogło.
Dlaczego robię tylko tyle? Ponieważ nie widzę realnych rozwiązań sytuacji nad Polskimi wodami tym bardziej gdy nie jestem w PZW, nie znam przepisów i nie mieszkam w PL. Dla PZW i prawa byłem dzieckiem-kłusownikiem bo karty nie płaciłem, wędkowałem i wypuszczałem ryby (oczywiście zdarzało mi się także zabrać) ale gdy łowiłem z ojcem na wodach PZW (łowiliśmy po jednej wędce) nigdy strażnik nawet nie zapytał ile mam lat (miałem już powyżej 16).
Jestem realistą i myślę, że niczym nie złamiemy tego mentalnego betonu jak tylko sądem i dowodami na niegospodarność. Tylko skąd te dowody przy układzie "rączka rączkę myje"?
PZW to my? Skoro tak jest to powiedzcie proszę jak to ma się w praktyce oprócz C&R, sprzątania i upominania kolegów po kiju nad wodą, wojowaniem w kole wędkarskim gdzie po jakimś czasie będziesz niechciany.
Od lat mam pytanie jak zawalczyć z czymś takim:
1) Jako nastolatek byłem przypadkowym świadkiem "odłowu tołpygi" na "moim" jeziorze. Chociażby każdy wędkarz wypuścił wszystko przez rok to jest kropla w morzu gdy 380 ha wody czesali siatkami o małym oczku. Po wszystkim załadowali na Stary 266 wszystko co było w sieciach i papa.
2) Płynąłem z ojcem łódką. Mieliśmy do pokonania około 400m. Gdy zauważyłem pierwsze piankowe bojki od siatek śledziliśmy jej bieg. My do miejsca wodowania dotarliśmy a siatki ciągnęły się dalej. Ojciec tylko przestrzegł, żeby się w to nie mieszać.
Ost. sprawdzając przepisy na komercyjnych stawach w UK trafiłem na przepis, który zakazywał użycia pękniętego koszyka zanętowego pod groźbą kary lub banem.
PL vs CZ czy UK to nie przepaść tylko inne planety!
Dlaczego chciałbym zmian? Dlatego, żeby było co łowić w tej Polsce! Po prostu.
Dajcie mi tylko wskazówki jak pomóc a pomogę!