Nie pisałem jeszcze nigdy recenzji wędki, nie robiłem też testów i w zasadzie nie czuję się na siłach by wydawać jakieś poważniejsze opinie w tym temacie, więc potraktujcie to po prostu jako prezentację kijka tym bardziej, że jest to nowość i w zasadzie nie ma zbyt dużo informacji o tym produkcie.
Szczerze mówiąc dość sceptycznie dotychczas podchodziłem do produktów krajowych producentów, w tym również Robinsona. Celowałem w wędki popularnych i pewnych firm europejskich, jednak po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii na temat Robinsona i jego nowszych produktów a zwłaszcza batów postanowiłem dać szansę wędce do methody.
Wędka Robinson Method Feeder z serii Diplomat jak już sama nazwa wskazuje służy do methody, a już pierwsze oględziny kijka w sklepie wywołały u mnie spore zaskoczenie i uśmiech na twarzy.
Pozytywnie zaskoczyła mnie waga kijków, wybrany przeze mnie kij o długości 3,30 m waży tylko 180 gramów, co stawia go w czołówce lekkich kijków dedykowanych do methody. Ciężar wyrzutowy mojego kijka oceniony jest przez producenta jako ciężar do 60 gramów.
Do wędki dołączony jest mały informacyjny kartonik. Kto chce może sobie wyczytać tam odrobinę informacji. Ot taka wizytówka serii.
W zestawie z kijkiem otrzymujemy pokrowiec z materiału przypominającego aksamit oraz dwie szczytówki, co nie jest w sumie jakąś rewelacją, a raczej standardem, bo są przecież firmy które dodają po 3 szczytówki.
Szczytówki mają oznaczenie 1 oz i 1,5 oz i wydają mi się idealne jak na wody stojące. Używam podajników 15 i 25 gramów i ani razu nie miałem problemu z napięciem żyłki czy ugięciem szczytówki.
Robinson Method Feeder to kij dwuskładowy i choć znam plusy takiej konstrukcji, to jednak wolę kije krótsze w transporcie. W tym przypadku długość transportowa to 173,50 cm.
Na łączeniu obu składów wszystko wygląda dość solidnie i trzyma się pewnie.
Po zmontowaniu wszystkich elementów doliczyć można się w sumie 2 przelotek na pierwszym składzie, 6 na drugim i 5 na szczytówkach co daje nam łącznie 13 przelotek. Nie mam pojęcia z czego są wykonane, ale nie widać żadnych ubytków czy większych nadlewek. Za to dwie są minimalnie przechylone. Jedna w stronę szczytówki a druga w stronę dolnika. Nie przeszkadza mi to, ale pewnie można by to skorygować.
Uchwyt na kołowrotek pokazany jest na zdjęciach poniżej.
Nie luzuje się, a kołowrotek trzyma się w nim pewnie.
Ogólna jakość wykonania nie wzbudziła u mnie żadnych zastrzeżeń.
Mimo to, że wędka jest bardzo atrakcyjna wizualnie i może się podobać to przecież nie służy do oglądania jej a do łapania na nią ryb. W związku z tym jak najszybciej zabrałem ją nad wodę. W wolnej chwili od razu wybrałem się na komercję, żeby mieć większe szanse na udany chrzest kijka. Obawiałem się trochę jak kij zachowywać się będzie przy większej rybie, ale okazało się, że kilkukilogramowe karpie nie są dla tej wędki żadnym wyzwaniem. Mimo, że blank wydaje się delikatny, to przy kolejnych holach nie obawiałem się już o niego, a jego praca pod obciążeniem była jak dla mnie bardzo satysfakcjonująca.
Na kiju doskonale czuć leszcze i japońce choć tak naprawdę dopiero karpie pokazują pełne ugięcie i wiecie sami, że dają najwięcej frajdy.
Kij to w zasadzie pół parabolik i wydaje mi się, że projektanci trafili w środek i stworzyli kij który wybaczy drobne błędy przy holu, a jednocześnie umożliwi oddawanie celnych i w miarę dalekich rzutów.
Mi osobiście podpasował bardziej niż Daiwa Windcast Method Feeder w której przy rzutach przeszkadza mi jej "miękkość"
Biorąc pod uwagę cenę tej wędki, oscylującą w przedziale 240 - 250 zł, może okazać się, że będzie to całkiem ciekawa propozycja na przyszły sezon.
Wybaczcie jeśli pominąłem jakieś istotne szczegóły, nie miejcie pretensji o formę a jeśli chcecie wiedzieć coś więcej to pytajcie.