Marcin, ja myślałem podobnie, ale w naszych realiach nie masz do wyboru między kusznikami a mięsiarzami, bardziej między mięsiarzami, a mięsiarzami i kusznikami.
Ostatnio łowiłem na czystej wodzie, i stwierdziłem, że tam zawsze ryb jest mało. Drapieżniki mają łatwą robotę, wędkarze i kłusownicy też. Dlatego na takim czystym jeziorze, kusznik będzie dobijał duże sztuki. Jeżeli miałoby to być w takiej Irlandii - nie ma sprawy, ryb tam sporo i jak ubędzie ich to się sama natura uzupełni. Ale w Polsce?
Jak napisałem, dobrą rzeczą byłoby danie im ostrych limitów. Bo faktycznie oni widzą co jest pod wodą, znajdują siaty, mogą uratować ryby które w nie wpadły. Wtedy lepiej dać im połowić oczywiście. Ale nie każdy kusznik będzie chciał się bawić w wyciaganie ryb z siatki lub zabieranie śmieci. Tam nie ma kodeksu honorowego jak w Zakonie Templariuszy, więc też będą i tacy, co mają w planie grilla i chętnie schrupią kilka rybek do spółki z gośćmi, i taki będzie cel ich wyprawy.
Problemem jest te cholerne bezrybie. Ludzie nawet nie mają często pojęcia, jak mało ryb pływa w ich wodzie. Gdyby można zrobić rentgen, wielu spakowaloby się i poszło do domu, a kartę wędkarską spaliłoby na mini stosie. Bo ja jestem pewien, że jest ich (dużych ryb) bardzo mało. Jak widzę wyniki znad wody na forach i grupach na FB, odnośnie połowów takiego szczupaka, to mnie przerażenie ogarnia. To jest kataklizm, dno totalne... Metrowy szczupak to już coś niebywałego, potwór z Loch Ness
Ludzie cieszą się ze złowienia jakieś 60tki, jakby trafili 6 w totka.