Tomku, wszyscy dobrze wiemy, że - jak powiedział Clint Eastwood w Puli Śmierci - opinia jest jak dziura w dupie, każdy ma swoją. Jednak nazywanie tej procy badziewiem jest wielce niesprawiedliwe i niestosowne. Nawet gdyby kolega zastosował gumę z własnych gaci czy kalesonów, nic nam do tego. Wydaje się, że trochę zagalopowałeś się w swoich osądach, bo są one najzwyczajniej w świecie niegrzeczne. Możesz mi wierzyć, jeśli ktoś zacznie tutaj świecić nam w oczy tombakiem, wmawiając jednocześnie, że jest to złoto, będę pierwszym, który rzuci biblijnym kamieniem, nawet świadomie wyceluję we wspomniany wcześniej narząd z dziurą. W tym przypadku będę bronił kolegi, a Ciebie proszę o większą roztropność, rozwagę w formowaniu osądów.
W ramach uzupełnienia dodam, że piszę to z pozycji kogoś, kto w życiu robił nawet... haczyki. Gdy byłem dzieciakiem, nie miałem nikogo, kto byłby zainteresowany kupieniem mi choćby pięciu zasranych haczyków. Robiłem coś z niczego, bo sprawiało mi to radość. Tak było przez lata, nawet wtedy gdy mogłem kupować dobry sprzęt. Dziś, niestety, mam już odruch wymiotny, gdy muszę cokolwiek zrobić samodzielnie. Chyba się zatrułem tym wszystkim. Obecnie jestem zadowolony, gdy kupuję sobie nawet gównianą czapkę wędkarską, mimo że czapek ci u mnie dostatek. Na tyle dostatek, że mógłbym wyposażyć w nie mieszkańców dwóch domów pomocy społecznej. Jednak gdy moją następną czapką będzie taka zrobiona przeze mnie osobiście na drutach, czego nigdy nie uskuteczniałem, to nie życzę sobie, żeby ktoś nazywał ją badziewiem. Będę tolerował jedynie oceny typu: Widziałem ładniejsze, ale skoro grzeje ci dyńkę, twoja sprawa.
Jak zapewne się domyślasz, nie mam zamiaru robić samodzielnie procy - ani z sitka, ani nawet ze złotego czy tytanowego drutu. Już nie. Jednak nikomu tego nie zabraniam, wręcz przeciwnie. Hulaj dusza, sitka nie ma!