Twarda w sensie, że twardsza niż np. ciasto, ugotowany groch czy ziemniak. Wielkość i twardość powodują, że można nimi skutecznie nęcić i nie zeżre ich tak szybko drobnica, tylko będą one czekać, aż przyjdzie duży karp.
Rzeczywiście, ja często zostawiałem kulkę na zestawie na 24-48 godzin i często po takim czasie było branie. Podejrzewam, że często karp już wcześniej ją dotykał. Wraz z kolegą zaobserwowaliśmy, że przed tym konkretnym odjazdem dużej sztuki +20 kg są najpierw takie pojedyncze piknięcia co paręnaście minut. Nagania podwodne by to potwierdzały.
Te pierwsze kulki, które robiliśmy w tamtych latach były wyjątkowo twarde. Zapewne dlatego, że dawaliśmy sporo kazeiny. Wydawało nam się, że tak będzie jeszcze lepiej.
Ogólnie nie zapomnę tego pierwszego łowienia na kulki na moim akwenie. To było coś dla mnie dziwnego. Nie dawałem wiary, że na to coś może wziąć. Oprócz tej przygody na Przeczycach, nie spotkałem się, żeby ktoś na to coś łowił. Już samo zakładanie przynęty na włos było da mnie czymś kosmicznym. Pamiętam, że narobiłem wtedy sporo kulek w różnych kolorach. Miałem różne barwniki, bo u nas na wsi była wytwórnia oranżady i właściciel (niedawno zmarł) dawał mi te barwniki.
Dla mnie wtedy założenie takiej przynęty na haczyk, to było coś niebywałego. To tak, jakby dziś ktoś kazał Ci założyć na haczyk, nie wiem, tabletkę Viagry i powiedział, że na to będziesz miał super efekty.
Kulkami tymi nęciłem z pontonu przez tydzień i po tygodniu zasiadłem na nockę. Branie nastąpiło o 7:00, kiedy w radiu był sygnał pełnej godziny. Nie posiadałem się z radości. Miałem wtedy wędzisko Tokoz z ruskim kołowrotkiem o ruchomej szpuli. Mam nawet zeskanowane zdjęcia z kliszy z tamtego okresu, to może jak zrobimy galerię, to coś powstawiam.
A może teraz coś znajdę
Młody Mateo i jego ponton ЯЗь