Czołem!
Na wstępie gratuluję wszystkim wędkarzom wypadów nad wodę i złowionych rybek!
Mój forumowy urlop trochę się przedłużył.
Początkowo miał on być nie aż taki długi, ale po pewnym czasie zdałem sobie sprawę z tego, jak wiele spraw - zarówno w sferze zawodowej, jak i prywatnej - zaniedbałem, poświęcając się pracy na forum.
Jesień była dla mnie wędkarsko bardzo kiepska. Chyba dlatego, że dalej kontynuowałem polowanie na liny, które wyjątkowo tej jesieni nie chciały współpracować. Zwykle we wrześniu, a nawet październiku, udawało się złowić te ładniejsze okazy. W tym roku (no tak, to już rok ubiegły) od połowy września nastała linowa posucha.
Odżyłem wraz z pojawieniem się lodu. Pierwsi wędkarze pojawili się na lodzie już w okresie świąt bożonarodzeniowych. Ja jednak wolałem trochę zaczekać, bo w planach miałem zamiar wybrać się na wodę oddaloną o 80 km, więc chciałem mieć pewność, że lód będzie wystarczająco gruby.
W zeszłym tygodniu uskuteczniłem 2 wyprawy.
Wyprawa I
Od 10:00 do 16:30.
Na najlepszych miejscówkach grasowały szczupaki. Moje misternie zawiązane i wypolerowane mormyszki i blaszki zostały odcięte w pierwszej godzinie.
Dwa zębate wyholowałem. Takie koło 45-50 cm. Holowanie ich oraz wiązanie nowych mormyszek (blaszki wiąże się o wiele szybciej) zajęło mi trochę czasu. Byłem wkurzony. Pomijam już cenę takiej jednej wolframowej mormyszki.
Okoniowe miejsce nr 2 też nie przyniosło żadnych brań.
Mimo fajnej pogody nie byłem uradowany. Zdawałem sobie sprawę z upływającego nieubłaganie czasu i krótkiego zimowego dnia.
Wróciłem na najlepsze miejsca. Znowu zero.
Zacząłem szukać nowych miejsc. Łącznie wywierciłem ok. 40 dziur.
Okazało się, że okoń siedział bliziutko brzegu. Największe złowiłem 3 metry od brzegu. W miejscach szybkiego spadu. Były takie miejsca, gdzie 3-4 metry od brzegu było już 1,5 metra. W jednym nawet 2.
Udało mi się złowić 4 okonie godne odnotowania: 24, 26, 28 i 30 cm. Jedno fajne branie podnoszone (ten największy). Trafiłem też 2 płocie po 21-22 cm.







Wyprawa II
Również od 10:00 do 16:30.
Uchodziłem się. Dobrze, że sporo dziur było już wywierconych. Gdyby nie mój upór, to pewnie zszedłbym o kiju. Przez pierwsze godziny nic nie brało. W żadnym znanym mi miejscu.
Dopiero koło 14:00 trafiłem na pewne miejsce, gdzie udało mi się wydłubać 3 okonie. Wszystkie 28-29 cm. Chyba był jeszcze jeden koło 22 cm.
Dodatkowo, na mormyszkę skusił się sandacz. W jednej z dziur podeszły dwie płotki 20-21 cm. Dalej jednak w niej już nie łowiłem.
Do tego było kilkanaście drobniejszych okoni. Niektóre wielkości palca. Był też jeden malutki jazgarz

Straciłem też pierzchnię, którą wziąłem, żeby odbijać stare dziury. Zaraz przy pierwszym uderzeniu. Zbyt dużej siły użyłem, myśląc, że znacznie grubszy lód pojawił się w przeręblu. Pierzchnia wysunęła się z ręki i tyle ją widzieli.






Wszystkim kolegom oraz gościom przeglądającym forum przypominam, że zarówno szczupak, jak i sandacz objęte są okresami ochronnymi i po złowieniu tych ryb spod lodu należy je wypuścić.
Na lodzie mają raj kłusownicy, polujący na szczupaki. Ostatnio jednego przegoniłem. Zastawiał szpulkę na patyku. Miejmy więc oczy otwarte. Oni najczęściej czają się gdzieś w krzakach i obserwują swoje zestawy. Ja mam zawsze przy sobie małą lornetkę.