Fajne wyniki Panowie, widać nie próżnujecie

Marcin, mega sesja na Batorówce, liny jak z obrazka

To ja się też pochwalę, bo chyba w końcu mam czym

Wspólnie z Mariuszem-forumowym mariospin, zrobiliśmy dzisiaj nockę na górnym odcinku Odry.
Byłem mocno podekscytowany przed tą wyprawą. Po ostatniej sesji, sprzed tygodnia, liczyliśmy na jakieś fajne bonusy. Przypomnę tylko,
że mój towarzysz ostatnio zaliczył pięć brzanek, w tym dwie fajne wymiarowe ryby. To właśnie barwena miała być celem dzisiejszej wyprawy. Mariusz przyznał się nawet, że liczy na jakieś okazy 60 +

Trochę mnie to początkowo rozbawiło, stwierdziłem, że byłbym szczęśliwy łowiąc chociaż jedną taką królową do końca sezonu, wiadomo PL

Chyba mocno pozazdrościliśmy Lukowi, Kamilowi, Mańkowi oraz Sebie i Łukaszowi

Wracając do sedna sprawy, nad wodą meldujemy się późno, bo chwilę po godzinie 21. Niestety musiałem najpierw odbębnić II zmianę w robocie. Na miejscu okazuje się, że kilku wędkarzy, również rozpoczęło wędkarski weekend, na tym odcinku rzeki. Widzimy sumiarzy, łowiących na zrywki z drugiego brzegu, jakiegoś karpiarza oraz pospolitych grunciarzy. Dość tłoczno, jednak nie rezygnujemy, nie ma czasu na szukanie innych miejsc. Dodatkowo okazuję się, że jeden Pan zwalniał właśnie Mariuszową ostrogę. Przywitaliśmy się i co oczywiste pytamy o wyniki. Niestety wędkarz oznajmia, że było kiepsko, jakieś jedno branie przez 10 godzin, na białe robaki, w dodatku na pusto

No nic cieszymy się z tego co mamy, zajmujemy dwie sąsiadujące główki, dokładnie tak jak w zeszłą sobotę. Rozkładam sprzęt i stanowisko praktycznie po ciemku, w dodatku przy akompaniamencie deszczu.
W ogóle mi to nie przeszkadza, nie czułem już zmęczenia po pracy, wilgoci ani upierdliwych komarów. Podniecenie było większe

Chwilę przed 22 w końcu zestawy lądują w wodzie, a ja wbijam się w fotel karpiowy.

Łowię na dwa najmocniejsze feedery jakie posiadam. Jeden kij z zestawem do mega metody 60 gram, ląduje w warkoczu, na styku nurtu i spokojnej wody. Miejsce wstępnie zanęciłem z ręki 5 kulami wielkości pomarańczy, zanęty, kuku oraz miksu pelletów. Całość dobrze ubita i domoczona, by jak najdłużej pracowała. Drugi kijek z koszykiem 60 gram, długim przyponem oraz kukurydzą ląduje obok. Jak można się było domyśleć, początek nie przyniósł upragnionych wskazań. W związku z tym, w kolejnych rzutach próbuję innych przynęt. Po dłuższym czasie, wygrzebuję z torby prezent od Kolegi Mirka-Morgoth13

Na zlocie forumowym dostałem od niego pakiecik pelletów, legendarnej czeskiej firmy chityll. Zaintrygował mnie szczególne ten o smaku wątroby-JATRA. Wyciągam dodatkowo ostatni zakup, węgierski booster o tej samej nucie zapachowej. Kilka minut dipuje swoją przynętę w śmierdzącym płynie, po czym posyłam ją w otchłań Odry.

Mniej więcej o pierwszej w nocy, obserwuję pierwsze nieśmiałe ugięcie pod tym zestawem. Po chwili szczytówka ostro skłoniła się ku wodzie. Zacinam i czuję piękną rybę, która daję dyla w nurt. Kilka nerwowych odjazdów z hamulca, młynków i mam zwierza pod nogami. Widzę w świetle czołówki z kim mam do czynienia, Brzana ale jakże piękna. Jakoś za drugim podejściem podbieram smoczka. Dołączył do mnie Mariusz, wspólnie podziwiamy i fotografujemy rybę. 70 cm, mam nową życiówkę w tym gatunku, w dodatku ze sporym zapasem

Do tej pory przez wiele lat, cieszyłem się z 61 cm. spinningowej barweny. Jestem mega szczęśliwy, a także zaskoczony z takiego obrotu sprawy.


Ważę z ciekawości zdobycz, 3 i pół kilograma, całkiem dobrze jak na polskie warunki

Przyjmuję gratulację od Mariusza i łowię dalej. Koło godziny 3 dopada nas deszcz. Walczę z parasolem, by ustawić go tak by móc obserwować szczytówki, jednocześnie mieć schowany łeb i toboły. Jak na złość skubaniec mi się przewraca. Wstaję, odwracam się od tripoda by podnieść parasol i ...słyszę rolę z sygnalizatora

Po zacięciu wiem już z jakim przeciwnikiem mam do czynienia. Podobna walka, nieco przedłużający się hol i w końcu szczęśliwie podbieram smoczka. Odwracam się i widzę zdyszanego Mariusza, który jak zwykle przybył z pomocą

Mierzymy zdobycz, sam nie wierzę w to co widzę, 74.5 cm...

Po raz kolejny udaje mi się pobić swoją życiówkę w brzanie. Szybie ważenie z wynikiem 3.800 kg. Po prostu poezja

Euforie psuje jedynie rozładowana bateria w aparacie cyfrowym. Na szczęście Mario ratuje sytuacje smartfonem

Zdjęcia może nie oddają wielkości ryby, ale radość łowcy na pewno.


Cieszymy się oboje jak dzieci, no dobra ja odrobinę bardziej

Wypuszczam ślicznotę i przerzucam ponownie zestawy. Do konca wyprawy nie wiele już się jednak działo z mojej strony. Około 6 rano zacinam pierwsze branie na wędce z klasycznym koszykiem w zastoisku. Sprawcą zamieszania był japoniec 39 cm, który połakomił się na dwa ziarnka miodowej kukurydzy Cukk.

Wyprawa po woli dobiegała końca, myślami byłem już w łóżku w domku, gdy Mariusz ratuje swój honor przepiękną rzeczną rybą. Jak na mojego Szwagra przystało pojechał z grubej rury, o czym się pewnie Wam sam pochwali

Reasumując Odra ma moc, głupi my, że tak długo nie było nam ku niej po drodze. Ale to już przeszłość, zakochaliśmy się w rzece od nowa
