Chlebaczek, kilka obrotówek, jakiś gnom. Można było? Można.
A dzisiaj?
Wielu z nas więcej myśli o tym, co jeszcze dokupić, niż poświęca czasu na ryby.
Przydałoby się jeszcze to i tamto. A tego nowego woblerka muszę mieć i wypróbować - podobno nieźle pracuje. A te nowe kulki, to wymiatają. A tamte nowe dumbelsy - podobne mega efekty. Te nowe koszyki Guru - muszę mieć, bo zwykły koszyk z rurką antysplątaniową, to już przeżytek. I tak dalej, i tak dalej ...
Też tak mam, albo miałem. Zacząłem się zastanawiać do czego to dąży, po co to wszystko? Rynek wędkarski, tak naprawdę dopiero się rozkręca. Będzie tego więcej, co chwilę coś nowego, interesującego, rewelacyjnego. Żeby wyskoczyć na rybki już nie wystarczy chlebak, wędka i podbierak. Trzeba kupować wózki do transportu sprzętu, samochody na ryby.
Czy oby nie gubi się w tym wszystkim, to co najważniejsze w wędkowaniu?