Ja w pażdzierniku kupiłem kilo dendrobeny, razem z wiaderkiem do ich trzymania i wkładem (ziemia z pokarmem) plus dwie paczki ziemi i pokarmu ekstra. Stoi to sobie w ogrodzie i się świetnie ma. Zaliczyłem około 10-12 sesji na które zabrałem robaki - i jeszcze je mam, mimo, że producent pisał o 4-5 tygodniach

Teraz dokupić musze tylko dendrobenę, bo ziemia i pokarm są, i mam wszystko w nosie. To chyba najlepsza z opcji - bo zawsze mamy robaki - mozna ich wziąźć sporo nad wodę - a po powrocie resztę wrzucić z powrotem do wiaderka. Jest ono 10 litrowe 'po farbie' - tak więc samemu mozna sobie poradzić.
Jezeli założymy taka hodowlę (one tam sie rozmnażają) - można pokusić sie o drugie wiaderko na zbierane własnorecznie dżdżownice i rosówki. W ten sposób podczasj jednego nocnego wypadu można się zaopatrzyć na miesiąc.
W moim przypadku sporo zaoszczędziłem - warto poszukać ofert na allegro i zamówic 'pakiecik' - lub kilo dendrobeny i samemu zrobić odpowiednie podłoże. W ciagu sezonu wystarczy dokupywać robaki, a wiaderko trzymać w cieniu i chłodziku. Jeżeli jest cieplej a mamy mniej miejsca, to można używac pojemnika na kwiaty- ale pilnować wilgotności (najlepiej położyć gazetę na górę).
Co do robaków i tego jak dawniej fajnie sie na to łowiło - to ja mam jedna uwagę. Jak miałem 18-20 lat (a więc dwadzieścia lat temu), to ryby było bardzo dużo. Teraz jest jej mało, i nie dopisywałbym magicznych właściwości takim gnojakom. Jeżeli łowimy zawsze na dendrobenę z obcietą głową lub ogonem - aromat naturalny jest równie mocny jak nie silniejszy.
Za małolata zbierałem dendrobenę na cmentarzu - w miejscu gdzie wysypywano liście i ziemię ze sprzątania. Grzebiąc w pryzmach zbutwiałych liści można było uzbierać sporo robaków.To też jest opcja na próbę taniego uzyskania przynęt.