Autor Wątek: No i jestem częścią PZW  (Przeczytany 16785 razy)

Offline jurek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 435
  • Reputacja: 202
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: południowa wielkopolska
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: No i jestem częścią PZW
« Odpowiedź #60 dnia: 14.03.2017, 11:40 »
@Koczownik Tomku :bravo: W pełni podzielam Toje stanowisko :D :thumbup:

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 35 037
  • Reputacja: 2238
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: No i jestem częścią PZW
« Odpowiedź #61 dnia: 14.03.2017, 11:54 »

Uważam komercje za miejsca, w których rządzą zupełnie inne zasady, niż na dzikich łowiskach, które są naturalnym środowiskiem wędkarza. Wędkarstwo to przede wszystkim zamiłowanie do połowu ryb, które wynika z potrzeby obcowania z naturą. Na komercjach obcowanie z naturą jest zminimalizowane do istnienia wody w pojemniku i pływających ryb, które z reguły, ani nie występują tam w warunkach naturalnych (zbliżonych choćby do dzikich), nie odżywiają się naturalnie, z reguły nie rozmnażają się, bo są to gatunki nierodzime – karp, amur, jesiotr, pstrąg tęczowy.

[quote\]
Zgadzam się - 99% komercji to stawy wypełnione karpiem - komercji próbujących być "dzikimi" jest bardzo mało - nie ma na takie zapotrzebowania.



Michał, nie wierzę, żeby byli wędkarze, którzy zabierają dziennie po 10 kg ryb.

Są - właśnie trwa rzeź płoci i krąpi (głównie) na "moim" łowisku - 20 kg płotek w większości w okolicach wymiaru nie jest czymś niesamowitym.


Ja nigdy, podkreślam, nigdy nie spotkałem się z zarzutem ze strony innych wędkujących, że wypuszczam rybę. No, ale niech będzie, że zawsze znajduję się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze, bo bardziej jestem wędkarzem szuwarowym.


Identycznie - nigdy nikt mi nic nie powiedział, że wypuszczam ryby - jedynie niekiedy prosili mnie, żebym im rybę dał, zresztą skąd mogą wiedzieć co łowie i co wypuszczam jak nie mam siatki - chyba, że przyjdzie ktoś pogadać i akurat złowię rybę.

Przepraszam, nie jestem w stanie poprawić tak pomieszanego cytowania...
Chciałbym się odnieść do tego zdania:
"Zgadzam się - 99% komercji to stawy wypełnione karpiem - komercji próbujących być "dzikimi" jest bardzo mało - nie ma na takie zapotrzebowania".

Uważam, że jesteś w błędzie. Zapotrzebowanie na dzikie łowiska komercyjne jest znacznie większe, niż na wanny z karpiami. Sęk w tym, że obecne komercje w 99% są pozostałościami po stawach hodowlanych, często nimi po prostu są, a kasa zbijana na wędkarzach to tylko dodatkowy dochód.

Dziką komercję potwornie trudno zorganizować. Wymaga ogromnych nakładów finansowych, prawnych, czasowych... A większość komercji, do jakich mamy dostęp, po prostu już istniała wcześniej. Została tylko przygotowana pod wędkarzy. Z hodowli przestawiono się na wędkarstwo lub dalej prowadzi się hodowlę, pozwalając wędkarzom za opłatą na niej łowić.
Krwawy Michał

Viva la libertad, carajo!

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 35 037
  • Reputacja: 2238
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: No i jestem częścią PZW
« Odpowiedź #62 dnia: 14.03.2017, 11:55 »

Uważam komercje za miejsca, w których rządzą zupełnie inne zasady, niż na dzikich łowiskach, które są naturalnym środowiskiem wędkarza. Wędkarstwo to przede wszystkim zamiłowanie do połowu ryb, które wynika z potrzeby obcowania z naturą. Na komercjach obcowanie z naturą jest zminimalizowane do istnienia wody w pojemniku i pływających ryb, które z reguły, ani nie występują tam w warunkach naturalnych (zbliżonych choćby do dzikich), nie odżywiają się naturalnie, z reguły nie rozmnażają się, bo są to gatunki nierodzime – karp, amur, jesiotr, pstrąg tęczowy.

[quote\]
Zgadzam się - 99% komercji to stawy wypełnione karpiem - komercji próbujących być "dzikimi" jest bardzo mało - nie ma na takie zapotrzebowania.



Michał, nie wierzę, żeby byli wędkarze, którzy zabierają dziennie po 10 kg ryb.

Są - właśnie trwa rzeź płoci i krąpi (głównie) na "moim" łowisku - 20 kg płotek w większości w okolicach wymiaru nie jest czymś niesamowitym.


Ja nigdy, podkreślam, nigdy nie spotkałem się z zarzutem ze strony innych wędkujących, że wypuszczam rybę. No, ale niech będzie, że zawsze znajduję się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze, bo bardziej jestem wędkarzem szuwarowym.


Identycznie - nigdy nikt mi nic nie powiedział, że wypuszczam ryby - jedynie niekiedy prosili mnie, żebym im rybę dał, zresztą skąd mogą wiedzieć co łowie i co wypuszczam jak nie mam siatki - chyba, że przyjdzie ktoś pogadać i akurat złowię rybę.
Przepraszam, nie jestem w stanie poprawić tak pomieszanego cytowania...
Chciałbym się odnieść do tego zdania:
"Zgadzam się - 99% komercji to stawy wypełnione karpiem - komercji próbujących być "dzikimi" jest bardzo mało - nie ma na takie zapotrzebowania".

Uważam, że jesteś w błędzie. Zapotrzebowanie na dzikie łowiska komercyjne jest znacznie większe, niż na wanny z karpiami. Sęk w tym, że obecne komercje w 99% są pozostałościami po stawach hodowlanych, często nimi po prostu są, a kasa zbijana na wędkarzach to tylko dodatkowy dochód.

Dziką komercję potwornie trudno zorganizować. Wymaga ogromnych nakładów finansowych, prawnych, czasowych... A większość komercji, do jakich mamy dostęp, po prostu już istniała wcześniej. Została tylko przygotowana pod wędkarzy. Z hodowli przestawiono się na wędkarstwo lub dalej prowadzi się hodowlę, pozwalając wędkarzom za opłatą na niej łowić.
Krwawy Michał

Viva la libertad, carajo!

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 35 037
  • Reputacja: 2238
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: No i jestem częścią PZW
« Odpowiedź #63 dnia: 14.03.2017, 11:56 »

Uważam komercje za miejsca, w których rządzą zupełnie inne zasady, niż na dzikich łowiskach, które są naturalnym środowiskiem wędkarza. Wędkarstwo to przede wszystkim zamiłowanie do połowu ryb, które wynika z potrzeby obcowania z naturą. Na komercjach obcowanie z naturą jest zminimalizowane do istnienia wody w pojemniku i pływających ryb, które z reguły, ani nie występują tam w warunkach naturalnych (zbliżonych choćby do dzikich), nie odżywiają się naturalnie, z reguły nie rozmnażają się, bo są to gatunki nierodzime – karp, amur, jesiotr, pstrąg tęczowy.

[quote\]
Zgadzam się - 99% komercji to stawy wypełnione karpiem - komercji próbujących być "dzikimi" jest bardzo mało - nie ma na takie zapotrzebowania.



Michał, nie wierzę, żeby byli wędkarze, którzy zabierają dziennie po 10 kg ryb.

Są - właśnie trwa rzeź płoci i krąpi (głównie) na "moim" łowisku - 20 kg płotek w większości w okolicach wymiaru nie jest czymś niesamowitym.


Ja nigdy, podkreślam, nigdy nie spotkałem się z zarzutem ze strony innych wędkujących, że wypuszczam rybę. No, ale niech będzie, że zawsze znajduję się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze, bo bardziej jestem wędkarzem szuwarowym.


Identycznie - nigdy nikt mi nic nie powiedział, że wypuszczam ryby - jedynie niekiedy prosili mnie, żebym im rybę dał, zresztą skąd mogą wiedzieć co łowie i co wypuszczam jak nie mam siatki - chyba, że przyjdzie ktoś pogadać i akurat złowię rybę.
Krwawy Michał

Viva la libertad, carajo!

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 35 037
  • Reputacja: 2238
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: No i jestem częścią PZW
« Odpowiedź #64 dnia: 14.03.2017, 11:56 »

Przepraszam, nie jestem w stanie poprawić tak pomieszanego cytowania. Ba, nawet jak to cytuję i potem dodaję swoją wypowiedź, to Twój cytat ją wchłania. Jesteś magikiem ;D


Chciałbym się odnieść do tego zdania:
"Zgadzam się - 99% komercji to stawy wypełnione karpiem - komercji próbujących być "dzikimi" jest bardzo mało - nie ma na takie zapotrzebowania".

Uważam, że jesteś w błędzie. Zapotrzebowanie na dzikie łowiska komercyjne jest znacznie większe, niż na wanny z karpiami. Sęk w tym, że obecne komercje w 99% są pozostałościami po stawach hodowlanych, często nimi po prostu są, a kasa zbijana na wędkarzach to tylko dodatkowy dochód.

Dziką komercję potwornie trudno zorganizować. Wymaga ogromnych nakładów finansowych, prawnych, czasowych... A większość komercji, do jakich mamy dostęp, po prostu już istniała wcześniej. Została tylko przygotowana pod wędkarzy. Z hodowli przestawiono się na wędkarstwo lub dalej prowadzi się hodowlę, pozwalając wędkarzom za opłatą na niej łowić.
Krwawy Michał

Viva la libertad, carajo!

aroo04

  • Gość
Odp: No i jestem częścią PZW
« Odpowiedź #65 dnia: 14.03.2017, 12:17 »
Logarytm, czytam Twoje wypowiedzi i nie ze wszystkim się mogę zgodzić. Człowiek nigdy nie był, nie jest i nie będzie właścicielem przyrody. Jest tylko użytkownikiem, bo myśląc odwrotnie oznaczałoby to, że taki pan bóbr skoro wycina drzewa na swoje potrzeby jest właścicielem przyrody, taki niedźwiedź grizlly skoro chwyta i pożera łososie na tarle również jest jej właścicielem. Wszyscy jesteśmy tylko pewną materią.
Owszem, taka wędka, mimo iż nie podpisana, jest moja, bo ją kupiłem za uczciwie zarobione pieniądze od kogoś kto przerobił surowiec. Las też może być w pewnym stopniu mój. Ale to wszystko tylko w pewnym stopniu.
Podobno kiedyś nie było człowieka i było dobrze, w przyrodzie panował ład i porządek. Natura to jest żywioł. Jestem człowiekiem wierzącym i wierzę, że jak człowiek przegnie to ten żywioł (Bóg) odbierze nam to wszystko co rzekomo jest nasze, odbierze nam życie doczesne, które tutaj jest naszym największym darem.
A właśnie, darem, wszystko jest darem. Mam nadzieję, że po drugiej stronie jest naprawdę lepiej, bo czasami patrząc na świat, a raczej na niektórych ludzi to żyć się odniechciewa.
Tak właśnie, to człowiek jest zły, a świat jest idealny.

Offline Mateo

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 832
  • Reputacja: 983
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
    • Spławik i Grunt
  • Lokalizacja: Śląsk
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: No i jestem częścią PZW
« Odpowiedź #66 dnia: 14.03.2017, 22:07 »
Zaczęło się... ;D

Na tej Ziemi nic nie należy do człowieka. A już na pewno nie przyroda.

Zatem jakim prawem człowiek podejmuje decyzję o wycinaniu drzew, zarybianiu, zapładnianiu, zapylaniu, odławianiu, odkomarzaniu, odgrzybianiu, odrobaczaniu, polowaniu, tworzeniu rezerwatów?
Wszystko zależy od tego, w jaki sposób będziemy definiować przynależność przyrody do człowieka.
Wcale nie musi to mieć pejoratywnego znaczenia.
Człowiek ma wpływ na przyrodę, oddziałuje na nią i wręcz zarządza wieloma jej obszarami. Można więc powiedzieć, że przyroda pozostaje pod władaniem człowieka, co wcale nie oznacza, że to władanie zawsze musi być dla tej przyrody niekorzystne. Człowiek jest jej użytkownikiem.
Homo sapiens jest częścią przyrody, ale też stoi najwyżej w hierarchii bytów, więc ma największy wpływ na przyrodę.
To, że przyroda zależy/należy/jest pod wpływem człowieka nie znaczy przecież, że człowiek może z nią robić, co zechce i jak zechce. To oczywiste.
Kiedy czytam czyjś dyskurs, to staram się zrozumieć, co autor miał na myśli. Analizuję cały proces myślowy i na tej podstawie oceniam wnioskowanie, a nie wyłapuję pojedynczych zdań.
Bez wątpienia tego typu zdania są wielce ryzykowne, szczególnie w przestrzeni internetu, gdzie mamy do czynienia z różnym poziomem interpretacji. Najczęściej jest to niestety interpretacja dosłowna i wybiórcza.
Gdyby kolega napisał, że przyroda podlega działaniom człowieka, człowiek jest jej użytkownikiem i zarządza wieloma jej obszarami, to pewnie nikt by się nie przyczepił. Kiedy jednak to samo przesłanie ujęte jest w słowa "przyroda należy do człowieka", to nagle zrywa się burza, zaczyna się moralizowanie :-D - Jak to możliwe, że przyroda należy do człowieka?! Skandal! :D ;D



A to jest najlepsze z tego wszystkiego :)
Chciałbym Cię traktować Darku jako inteligentnego człowieka. Pisząc na forum wypada ważyć słowa :D
Nie ma to jak poczucie humoru ;D

Darku, widzę, że już sam musiałeś wytłumaczyć się ze swoich słów :-)
Uff. Niestety, tutaj już nie ma łatwo. Forum się rozrosło ;) Jak zdecydujesz się coś napisać, to musisz ważyć każde słowo, dobrze przemyśleć każde zdanie i napisać tak, żeby wszyscy zrozumieli i to zrozumieli dobrze :)
Pozdrawiam
Mateusz

Offline Logarytm

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 490
  • Reputacja: 184
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: No i jestem częścią PZW
« Odpowiedź #67 dnia: 14.03.2017, 22:26 »
Jak zdecydujesz się coś napisać, to musisz ważyć każde słowo, dobrze przemyśleć każde zdanie i napisać tak, żeby wszyscy zrozumieli i to zrozumieli dobrze :)

Rozumiem :)
Darek
Złów i wypuść, jeśli chcesz.
Lub po polsku:
catch and release, if you want.

Offline Logarytm

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 490
  • Reputacja: 184
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: No i jestem częścią PZW
« Odpowiedź #68 dnia: 14.03.2017, 23:56 »
Ja bym jeszcze dodał (po namyśle), że pojęcie przynależności ma wiele znaczeń. Bo przecież możemy powiedzieć, że zęby należą do człowieka, dalej, człowiek (jako gatunek) należy do ssaków, dalej, Dionizy Ziemecki należy do PZW. W pierwszym wypadku mamy przynależność części do całości, w drugim przypadku mówimy o zawieraniu się zbiorów, w trzecim przypadku o byciu elementem pewnego zbioru. Formalnie rzecz biorąc, każda z wymienionych relacji charakteryzuje się odmiennymi własnościami.

Kiedy napisałem, że przyroda należy do człowieka, to z pewnością nie miałem na myśli ani tego, że jest ona częścią człowieka, ani, że w jakiś tajemniczy sposób zawiera się w człowieku, ani tego, że jest elementem człowieka. W każdym z tych przypadków uczyniłbym człowieka jakimś najpojemniejszym przedmiotem na świecie, który mieściłby w sobie wszystko. Byłby jakimś balonem rozdętym na Wszechświat, a ściślej – wszechświatowym balonem, albo balonowym Wszechświatem. Stałbym się wtedy panantropomorfistą.

Czyli jest jeszcze inny sposób rozumienia relacji „…należy do…”. Oprócz tego, że zęby są częścią mnie, to na dodatek są moją własnością i dbam o nie cholernie. Szczotkuję codziennie więcej niż raz. Samochód też należy do mnie i też go szczotą traktuję, ale już nie tak często, lecz co najważniejsze: nie jest częścią mnie. Z tego przykładu widać, że są różne typy przynależności. Innym jeszcze typem  jest przynależność przyrody. Przyroda należy do człowieka, bo człowiek ją częściowo ujarzmił dzięki swojemu wysiłkowi poznawczemu i przywłaszczył ją sobie (przynajmniej w pewnych granicach) . Przetwarza ją, żeby tworzyć kulturę – taką otulinę, niszę, w której żyjemy, która chroni nas przed zagrożeniami ze strony natury, ale i pomaga coraz bardziej ją ujarzmiać (domy, leki, samochody, komputery mikroskopy i wszystko inne cośmy tylko zdołali wytworzyć). I analogicznie jak z zębami lub samochodem, możemy ją tylko eksploatować i w końcu ją zniszczyć lub o nią dbać.

Zęby należą do natury jako jej część, ale są też częścią mnie. Są też moją własnością – należą do mnie. Samochód nie należy do natury, i nie jest częścią mnie, ale też należy do mnie, jest moją własnością. A przyroda? Jeszcze inaczej. Bo przedmioty składające się na nią są naturalne (jak zęby), ale jednocześnie nie są częścią człowieka (jak samochód). Kwestia komplikuje się, ponieważ przyroda nie należy do jednej osoby, jak powiedzmy, szczoteczka do zębów lub ząb. Przyroda należy do wspólnoty ludzkiej. Ale jakim typem przedmiotu (argumentu relacji) jest wspólnota? Na pewno jest to inny typ, niż ząb, czy samochód. Czyli jeszcze inaczej będziemy tu rozumieli relację przynależności. Zostawiam to.

Chodziło mi tylko o to, żeby pokazać, iż uwarunkowania przedmiotowe (argumenty relacji) determinują mniej lub bardziej sposób rozumienia relacji przynależności. Jak sądzę temat jest o wiele poważniejszy i głębszy.
Darek
Złów i wypuść, jeśli chcesz.
Lub po polsku:
catch and release, if you want.