Uśmiech sandacza
Zamglone oczy oraz "psie kły",
Nadają wygląd naprawdę zły.
Srebrnawy tułów, rozmyte pasy,
Nadają obrazu, temu klasy.
Sandacz przykładem jest drapieżnika,
Mętnej on wody wcale nie unika.
To wodny jest arystokrata,
Spotkać tam można i jego "brata".
Okoń i Jazgarz (ubogi krewny),
Co to zszarga twoje nerwy.
Tak to bywa wszak w rodzinie,
Nie każdy z bogactwa, urody słynie.
On troskliwym jest rodzicem,
Więc go łatwo zobaczycie.
Gdy nurkujesz w wodnej toni,
To on gniazda swego broni.
Lubi twarde dno, faszyny,
Nie pasują mu rośliny.
Tam gdzie piasek oraz żwiry,
To są jego wszak rewiry.
A łowiskiem wręcz herbowym,
Jest więc zbiornik zaporowy.
Różne głazy, podwodne drzewa,
Tam go właśnie szukać trzeba.
Gdzie głębokie, mętne wody,
Na płyciznę wyjść gotowy.
Lecz uczyni to z wieczora,
Dobrą będzie nocna pora.
To w czerwcowe letnie noce,
Polowanie nań urocze.
On uklejkom spać nie daje,
Aż dopóki się nie naje.
Gdy przynętę twoją goni,
Zygzakuje w wodnej toni.
Pozostawi na niej ślady,
Gdy go zaciąć nie dasz rady.
Gdy nie lubisz spiningować,
Możesz przecież się ratować.
Stosuj zestaw więc gruntowy,
To przyjemne też są łowy.
Weź uklejkę, bądź kiełbika,
Sandacz wąskie rybki chwyta.
A gdy nie masz, krąp się nada,
Byle mały - dobra rada.
On na opór wyczulony,
Tak więc zestaw jest zrobiony.
By nie zrazić go do brania,
Bo nie dorwiesz tego "drania".
Ps.
Syborg zlecił to zadanie,
Odpowiadam tutaj na nie.
Gdy "poległem", nie ma rady,
"Pióro" trafi do szuflady.