Przepraszam wszystkich, że się wkurwiłem. Nie zwykłem tutaj pisać takim językiem, zasady znam dość dobrze, szczególnie, że jeszcze niedawno było mi dane stać na ich straży. Wiem, że nie wypada, tym bardziej. Mimo to, widzę, że udzielają się tutaj osoby mało aktywnie na forum lub nowe, które to próbują przypisać mnie czy innym rzeczy zupełnie abstrakcyjne. Pozwólcie, że będę pisał o sobie, bo nie chcę być niczyim adwokatem ani mieszać się w cudze sprawy.
Wszyscy dobrze wiedzą, jak wielkim jestem zwolennikiem zmian w PZW, jak bardzo przyklaskuję wszystkim pomysłom, inicjatywom dotyczącym wód no-kill, rozsądnej gospodarce zarybieniowej etc. Nie będę więc się powtarzał - jeśli ktoś mnie do końca nie zna - polecam lekturę postów. Jeśli ktoś próbuje ze mną dyskutować pisząc o tym, że boli mnie zakaz zabierania ryb to sam siebie wpuszcza w maliny. Nie dziwcie się też, jak wielkie jest tym samym moje wkurwienie, bo co jak co, ale mięsiarzem nazywać się nie dam.
Wracając do meritum, bo odbiegliśmy od tematu. A ja chciałem o tym płacę-wymagam i innych. Do czego zmierzam, co mam na myśli.
PZW to jak robienie flaszki z kumplami. Spotyka się 5 kumpli, zrzucają się, jeden leci po litra do monopolowego. Piją, cieszą się, potem wszyscy mają kaca. Albo nie mają.
Tylko, że doszło do takiej patologii, że po flaszkę lata ciągle jeden i ten sam a nagle reszta uważa, że skoro zrzucają się na wódę to mają prawo wymagać. Patologia w czystej postaci.
Teraz szybkie FAQ, bo nie chce mi się strzępić ryja.
1. Czy matchless popiera no-kill?
Tak, popieram, od początku mojej obecności tutaj na forum. Nie tylko tutaj, ale również w swoim kole.
2. Czy popieram rozsądne zarybienia?
Tak, wręcz ich oczekuję i wymagam. Dla mnie zarybienia samym karpiem to śmierć dla wód PZW.
3. Dlaczego atakuję tych, którzy nie działają?
Ponieważ chcę Was zmotywować do pracy. Sam niedawno uważałem, że nie da się skruszyć betonu a w chwili obecnej jestem, działam w kole i mam wpływ na wiele rzeczy. Udało mi się zrobić wiele dobrego, ludzie obok mnie zrobili wiele dobrego i cieszę się, że mam taką możliwość. Chciałbym, żeby większość ją miała i działała bo tylko w ten sposób jesteśmy w stanie zmienić rzeczywistość.
4. Czy jestem we władzach koła?
Tak, jestem. Czy w związku z tym, to wyżej przestało mieć znaczenie? Czy nagle z gościa cool stałem się chujem złamanym? Czy lepiej było, żebym nie robił nic, ale mógł sobie popierdolić trochę na forum, powalczyć o lepsze pzw?
Zrozumcie. PZW to nie są zarządy, to nie są prezesi czy działacze. PZW to wędkarze. Ale ich głos nie liczy się w internecie, w ankietach, w felietonach. Wasz głos liczy się na wyborach, zebraniach w kole. To dlatego Was do tego zachęcam. Jeśli ktoś nie może być "działaczem" to niech przynajmniej poprze odpowiednich ludzi. Choć w tym jednym dniu na cztery lata! Niestety, większości się nie chce. Dziwicie się, że krew mnie zalewa? Zalewa, bo chcę lepszej wędkarskiej rzeczywistości.
A póki co mamy: Płacę - wymagam, mięsiarzy i krzykaczy teoretyków.
Nie każdy musi być działaczem! Zobaczcie! Lucjan na przykład założył portal, forum. Promuje siebie, swoje wędkarstwo ale wkłada ogrom pracy i serce w to, żeby coś zmienić na lepsze. Poświęca się temu. Ale to nie jest tylko czcze gadanie - choć jego praca na rzecz wędkarskiego dobrobytu to głównie szeroko pojęta propaganda. Ale zobaczcie ile tam jest roboty. Filmy, artykuły, gazeta, zorganizowane akcje! Gdyby mu się nie chciało działać - w tej chwili nie było by tej dyskusji bo nie było by tego forum. A to wiele dobrego w całej sprawie. Ale jak myślicie, czy jego starania odniosą sukces, kiedy reszta wędkarzy będzie bierna?
A jak już coś się zmieni. Co będzie, kiedy wszyscy będą prezentować taką postawę jak kolega Mati C? Gdyby tak udało się wyrzucić wszystkich działaczy, dziadków z PZW. Strach się bać. Bo nagle się okaże, że cała reszta ma inne obowiązki, rodziny, pracę i wszystko padnie w tydzień. No bo kto tam będzie robił, w tych kołach, kiedy reszta tylko płaciła i wymagała?
Warto się nad tym zastanowić koledzy. Gdyby tak nikomu się nie chciało...
Całkiem niedawno kosmici zorganizowali akcję w warszawie, podczas zjazdu delegatów. Tyle niezadowolonych twarzy, tylu wkurwionych wędkarzy. Bedyński zło samo w sobie, jak Lord Vader. Nagle okazuje się, że przychodzi garstka ludzi. Gdyby taki zapał mieli ludzie pod zaborami, w powstaniach... niezłą Polskę byśmy mieli. Kiedyś jednak ludzi łączyła wspólna sprawa a górę brały ideały. Teraz widać wspólną sprawę zastąpił własny interes a ideały czubek własnego nosa. Przykre.
I niech nikt z Was koledzy się nie obraża za te słowa. Nie chodzi o to, by się wzajemnie obrażać, bo na to nie pora. Zobaczcie, ile Lucjan zrobił dobrej roboty. Po co te jego akcje, po co te przelane na papier słowa, po co te filmy? Żebyśmy mieli rozrywkę? Nie po to Lucjan kręci film o no-kill, żebyśmy wpierdolili miskę popcornu i popierdolili sobie na forum o tym. Życie pokazuje, że wędkarze nie są gotowi na zmiany w PZW. Dlaczego? Ponieważ nie rozumieją tego, że one same się nie przeprowadzą. Nie rozumieją, że to oni są częścią PZW i że pewne zmiany wymagają również ich wkładu pracy w to wszystko. Dopóki sobie tego nie uświadomią, dopóty będzie jak jest.