Ok. W sumie nam wszystkim chodzi o to samo...
Mnie generalnie zależy na tym, byśmy zrozumieli, że bardzo często stosujemy w języku uogólnienia od których ZAWSZE są wyjątki. Co nie znaczy, że należy się na te uogólnienia oburzać. Bo przecież doskonale wiadomo, o kim w danym przypadku mowa, nie? Bo inaczej dojdziemy do absurdów i nic nie będzie można powiedzieć.
Że Polacy w Anglii czy innych miejscach (np. w Irlandii) walą wszystko w łeb i śmiecą nad wodami to jest fakt. Pisząc to, przecież nie miałem na myśli wszystkich Polaków. Bo wielu, coraz więcej, ryby traktuje z należytym szacunkiem i przestrzega przepisów i norm.
Nie zmienia to jednak faktu, że, niestety, większość tego nie robi.
Jakiś czas temu było wielkie oburzenie, bo w Central Parku zawisła tabliczka w języku polskim: "Prosimy nie sikać na trawę". I od razu zrobił się krzyk o dyskryminację Polaków. Pewnie dlatego taka tabliczka tam zawisła, bo trawę obszczywali Kanadyjczycy.