Chłopaki to nie jest przestępstwo. Aby mówić o przestępstwie muszą zostać spełnione ustawowe znamiona danego przestępstwa, które są opisane w ustawie np. tej o rybactwie śródlądowym, kodeksie karnym, czy kodeksie wykroczeń. Nie ma przepisu zakazującego nawet całkowitego wyrybienia zbiornika...bo przecież prawo nakazuje Ci dokonywać corocznych zarybień (ale tylko w obwodach rybackich:) ).... których i tak nikt nie kontroluje, no chyba że zarybiasz cennymi gatunkami, to wtedy ktoś z Wód Polskich (RZGW) ruszy tyłek, aby postać z Tobą gdzieś na jakimś Wypizdowie w trakcie zarybień i podpisać protokół, że był i potwierdza wszystko...nawet ilość wprowadzanych ryb
O ile oczywiście zarybienia dokonywane są w godzinach pracy urzędu (a nie np. po 16, czy przed 8 rano albo w weekend) i urząd został poinformowany o nich minimum na kilka dni przed (często siedem), a nie że ktoś z okręgu PZW dzwoni dzień przed zarybieniem i mówi urzędnikowi, że będzie zarybiał o 5 rano, bo właśnie jedzie po materiał zarybieniowy, gdyż dopiero teraz on go dostanie od sprzedającego. Wówczas nikt się nie będzie ruszał z urzędników w teren.
I tu mówię tylko o obwodach rybackich, gdzie państwo nakazuje kontrolować gospodarkę rybacką przez właściwe urzędy m.in. Wody Polskie. Poza obwodami rybackimi (tam gdzie są umowy dzierżawy zbiorników, a nie użytkowania obwodu rybackiego) panuje już wolna amerykanka. Możesz już następnego dnia po zarybieniu je wyłowić i zeżreć. A jak właściciel zbiornika (np. gmina, powiat, Lasy Państwowe, osoba prywatna itp. itd.) nie będzie kontrolować, to nawet nie musisz zarybiać, nawet jak umowa dzierżawy ci nakazuje dokonywać zarybień. Jak właściciel zbiornika ma na to wyrąbane, to w wodzie nie muszą w ogóle pływać ryby, choć wędkarze i tak będą musieli płacić ze zezwolenia na połów ryb na takim zbiorniku
W każdym operacie rybackim, zgodnie z rozporządzeniem dotyczącym tego co ma się w nim znaleźć, musi być sposób regulacji wielkości i struktury populacji ryb drapieżnych oraz ryb karpiowatych, jak i rodzaj oraz zakres działań prowadzonych w ramach racjonalnej gospodarki rybackiej, w tym zabiegi ochronne. W praktyce dokonuje się tego m.in. przez odłowy kontrolne.
Skład ichtiofauny oraz jej strukturę można potwierdzić na kilka sposobów. Najdroższy i jednocześnie najlepszy to odłowy kontrolne przeprowadzane za pomocą właściwych narzędzi rybackich (np. nordyckich wontonów), czy w niektórych zbiornikach elektropołowów. No i jest jeszcze sposób najtańszy i najmniej skuteczny w polskich warunkach, czyli rejestry wędkarskie, które w PZW są jedną wielką ściemą na podstawie której to ściemy tworzy się w Polsce naukę rybacką
I w tym zakresie nie ma wyłącznej winy naukowców rybackich, bo oni muszą na czymś "operować", więc tworzą podwaliny polskiej nauki rybackiej w oparciu o to co jeden z drugim sobie tam napisał w rejestrze. A w PZW wędkarze piszą tam po prostu jedne wielkie cuda albo w ogóle nic nie piszą
Poza tym właściwie wypełnione rejestry mogą spowodować konieczność zmian w operatach rybackich (i skutkować np. koniecznością poniesienia dodatkowych wydatków dla okręgu na zarybienia nieprzewidzianych w budżecie rocznym
). Dlatego i działacze PZW "dostosowują" sobie te rejestry według własnych potrzeb, więc albo idą one do kosza albo są wykorzystywane w sposób absolutnie dowolny, byle tylko było to zgodne z "potrzebami" okręgu PZW.
No i mamy systemowy syf na wodach PZW i bezrybie w skali ogólnokrajowej
Dlatego też wszelkie roczne, miesięczne zakazy zabierania ryb na wodach PZW można o kant tyłka rozbić, jeżeli tylko nie będzie ostrej kontroli. Gdyby wszyscy pisali w rejestrach prawdę, a potem ktoś by to sprawdzał i nic w tym nie zmieniał do własnych potrzeb, to może i ryby w Polsce by były. No, ale ich nie ma
Kto może w tym cudnym kraju przeprowadzić odłowy kontrolne? Oczywiście Ci co mają sprzęt rybacki i się na tym znają. A teraz będzie o Polsce - kraju teoretycznym. W tym cudnym kraju ichtiolog zatrudniany przez PZW tworzy operat rybacki, jaki tam tylko chcą działacze okręgu. Określa w nim konieczność przeprowadzenia odłowów kontrolnych np. co roku, co dwa lata itp. itd. Wszystko zgodnie z potrzebami okręgu i jego działaczy. Operat ten następnie jest opiniowany przez jeden z trzech ośrodków zajmujących się opiniowaniem operatów rybackich:
1) Instytut Rybactwa Śródlądowego im. Stanisława Sakowicza w Olsztynie;
2) Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie;
3) Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny w Szczecinie
No i jak mamy już zaopiniowany operat rybacki, w którym to przewidzieliśmy, że robimy odłowy kontrolne, to musimy się do tego stosować. Przy tym podkreślić trzeba, że w okręgach PZW panuje wszechobecna propaganda, żywcem wzięta z czasów głębokiego PRL, w której to propagandzie ciągle straszy się wędkarzy, że państwo odbierze im zbiornik, gdy tylko okręg PZW nie będzie postępował zgodnie z treścią operatu rybackiego. Prawda. Tylko to jest taka półprawda, bo okręgi PZW nie chwalą się już wędkarzom, że to one sobie piszą te operaty rybackie według własnych potrzeb
A jak jeszcze koledzy je opiniują, to już w ogóle jest bajka
Prawo nie nakazuje stosowania przy odłowach kontrolnych określonego rodzaju narzędzi rybackich (sieci). Jeżeli chodzi o połowy kontrolne możesz stosować dowolny sprzęt (oczywiście zgodny z obowiązującym prawem), więc możesz stosować takie sieci, którymi nawet "wyrybisz" cały zbiornik z ryb. Wszystko zależy od tego kto przeprowadza te odłowy, no i od kosztów. Najtaniej jest wybrać te ryby ze zbiornika i np. je sprzedać, przenieść nielegalnie do innych zbiorników, rozdać, czy też zeżreć itp. itd. Panuje wolna amerykanka jeżeli chodzi o odłowy "kontrolne". Wszystko według potrzeb tego do kogo należy zbiornik.
No, ale najważniejsze. Ktoś musi dokonać tych odłowów i zbadać stan zbiornika. Jak się nie ma na etacie rybaka, to można zlecić badanie stanu wody i odłów kontrolny zewnętrznej firmie. W tym kraju jest kilka firm np. założonych przez pracowników naukowych uczelni opiniujących operaty rybacki. No i ci naukowcy "badają" za odpowiednią kasę daną wodę na zlecenie np. okręgu PZW. Mamy więc firmę naukowca rybackiego, który dokonuje odłowów "kontrolnych" na zlecenie okręgu PZW według jego potrzeb. Działacze PZW płacą za odłów i opinię, a więc wymagają od firmy podjęcia ustalonych przez siebie działań. To oni ustalają co ma się z tymi rybami stać. Aha. Najważniejsze. Naukowiec rybacki prowadzący po godzinach pracy firmę pochodzi najczęściej z uczelni, która zaopiniowała okręgowi PZW operat rybacki
"A to Polska właśnie"