Sukcesem jest chociażby to, że zgromadziła wokół siebie osoby, które zęby zjadły na wędkarstwie, na zmianach w podejściu do wędkarstwa, na próbach zmian w regulacjach prawnych dotyczących wędkarstwa. Są to zarówno osoby cenione i powszechnie znane w środowisku wędkarskim, jak i... inne, które nie chcą się ujawniać I oni tam sobie działają po cichu, spokojnie, bez zaangażowania publiki. Kwestie związane z zanieczyszczeniami wód w okręgu Bielsko-Biała, problem SSR, czy też chociażby PZW pozostaje poza kręgiem ich zainteresowań. Osobiste animozje Mateusza i W. Duraja oraz ich prywatna wojenka w mało znaczącym i reprezentatywnym dla reszty Polski okręgu PZW, mało ich po prostu interesują. I dla mnie jest to ich olbrzymi sukces, który może w przyszłości przynieść pozytywne efekty dla rozwoju wędkarstwa w Polsce, bo na zmiany w PZW to możemy sobie jeszcze poczekać...przynajmniej do końca epidemii, bo dopiero wtedy będą wybory w kołach i okręgach. A sądzę, że jeszcze dłużej.
Arku czuje że tak samo czytamy problem.
Mi nie po drodze siłowanie się w postach , szkoda mi na to czasu.
Ale jak mi napisałeś że nie czuje tematy ... sory stary ale pudło...
Trzonem zmian są ludzie ... a obecnie frontu nie ma.
Tak za 10 lat gdy obecne mięsiarstwo odejdzie to w tedy.... kto wie.
Samo pzw umrze bo dopływ hajsu się skończy....
Co do powietrza jakie fundacja stworzyła... oki... są być może ludzie ....ale oni świata nie zmienią... to pasjonaci nie front.
Ot na tym zarzewiu można kreować instykty ale czy sie przyjmie czas pokaże....
Co do wojny -śmiać mi się chve z tego .Ale syf urusł i wskazanie jest na konfontacje..
Co do działan samego ssr ... co z tego że są ludzie co z tego że są skuteczni...
Skoro łapiąc kłusola nic z tego nie wynika...no chyba że info na fejsie i lapki w góre...
A paranoją jest info zwrotne że co ... oni mogą no właśnie nic....
Skoro pzw nie każe ba nawet kart nie zawieszają... za kłusolke....
Taka jest rzeczywistość - boli ale to real.
Faktycznie mam dwa byty ... ssr i medialny szum -i nic z tego nie wynika.
I pzw które ma wszystko zupełnie w du....ie.... bo szkoda opłat za karty bo jak sie skasuje aktywnego człoka-kłusolka to nima wpływu kasy...
A tak jest i w opini pzw jest ok.
Człowieka krew zalewa jaki jest stan rzeczy... ale to w końcu PL i tu nic w sumie nie powinno dziwić....
Także Arku bo szkoda zdrówka.
Raz dla karierowiczów dwa dla leniów którzy to wszystko mają d..ie...
Nie pozostaje mi nic innego tylko się z tym zgodzić
Tylko ja wątpię w upadek PZW. On sobie będzie istnieć dalej, póki ludzie będą płacić składki i póki będą mieć gdzie łowić na wodach PZW. No bo nie oszukujmy się, nikt inny nie da tak szerokiego dostępu do wód, za tak małą kasę, jak daje to PZW. I to jest "oczywista oczywistość".
Podniesiono w tym temacie przykład Parsęty. Tu sytuacja jest kompletnie inna. To jest stowarzyszenie gmin. To gminy, a nie prywatne jednostki wykładają kasę na rozwój turystyki wędkarskiej. I teraz niech jakieś stowarzyszenie wędkarzy, bez wsparcia samorządu lokalnego i publicznej kasy, stanie do konkursu na użytkowanie dużego obwodu rybackiego (np. jeziora,rzeki), gdzie konkurentem jest PZW. Przegra w 99,9 % przypadków.
Podam Wam przykład w czym jest problem, przy takim systemie prawnym jak ten obecny. Do konkursu na użytkowanie obwodu rzeki Parsęty stanęły aż dwa okręgi PZW, które konkurowały także między sobą oraz oczywiście głównym konkurentem, czyli gminami zrzeszonymi w stowarzyszeniu Dorzecza Parsęty. O ile mnie pamięć nie myli (tu mogę się mylić co do dokładnych kwot) ich oferta nakładów rzeczowo-finansowych przewidzianych na zarybiania sięgała kwoty ponad 200 tysięcy złotych (no może było coś w okolicach 300 tysięcy złotych). Gminy z Dorzecza Parsęty zaoferowały bodajże ponad 500 tysięcy złotych, czyli mamy olbrzymią różnicę w ich ofercie względem tego co oferowały okręgi PZW. Nie dziwi więc to, że wygrały one w konkursie na użytkowanie obwodu Parsęty.
Tak na marginesie. Zarybienia na taką skalę, to dla mnie są to zarybienia za olbrzymią kasę. Kiedyś np. na wodach PZW chciałbym je naprawdę poczuć, w złowionych przez siebie rybach
W przypadku Parsęty publikują oni informacje o każdym zarybieniu. I można sobie przyjść i zobaczyć jak to tam wygląda i jakiej wielkości ryby lądują w wodzie.
A teraz przenosząc to o czym piszę na zwykłego, szarego wędkarza zrzeszonego w małym stowarzyszeniu. Weź teraz stań do konkursu na użytkowanie dużego obwodu rybackiego ( pominę to, że mówi się tu i ówdzie, że takie konkursy potrafią być z góry ustawione
) i przejmij wodę od jakiegoś dużego podmiotu np. dużego gospodarstwa rybackiego, czy też PZW
Ile osób musiałoby liczyć takie stowarzyszenie ? Jak duże składki musiałby w nim być, aby takie stowarzyszenie wygrało konkurs ? Jakie stowarzyszenie wędkarskie będzie w stanie wyłożyć rocznie kilkaset tysięcy złotych na użytkowanie całej sporej rzeki, dużego jeziora, czy też zbiornika zaporowego ?
Znajdźcie mi takie stowarzyszenie w Polsce. Dlatego nierealne jest przejmowanie dużych obwodów rybackich przez wędkarzy. Nie da się tego zrobić obecnie w Polsce. I tak będzie przez kolejne dziesięciolecia, skoro w Polsce zawierane są umowy na użytkowanie obwodów na np. 25 lat. Dopóki nie zmieni się w tym zakresie prawo rybackie obowiązujące w Polsce od 1985 r. , to nie zmieni się nic w polskim wędkarstwie, bo PZW nie ma konkurencji i mieć jej nie będzie (oprócz jakiś dużych gospodarstw rybackich).
Pisałem tu dawno temu na SIG, w jednym temacie w formie artykułu, jak wygląda w Polsce konkurs na użytkowanie obwodu rybackiego. Miałem napisać drugą część - bardziej szczegółową, ale poproszono mnie, aby nie pomagać w ewentualnym przejmowaniu wód od PZW, więc się do tego zobowiązałem i już tam nic nie pisałem
Tyle, że stowarzyszenia wędkarzy, mówić brzydko, gówno mogą zrobić w Polsce
Przy obecnym komunistycznym systemie prawa rybackiego mogą jedynie przejmować od PZW stawy, małe jeziorka i rzeczki, a nie duże obwody rybackie.
Po pierwsze żadne ze znanych mi stowarzyszeń wędkarzy nie jest w stanie wyłożyć rok rocznie kilkuset tysięcy złotych na zarybienia. Nie wiem też które jest w stanie wykładać np. 80 tysięcy złotych. Poza tym nie mają one własnych zakładów zarybieniowych, tak jak mają je gospodarstwa rybackie, czy też PZW. Muszą więc co roku kupować ryby na wolnym rynku po cenie rynkowej (czyli od gospodarstw rybackich i ... PZW
) i rok rocznie nimi zarybiać. W dodatku znając życie to Wody Polskie będą mocniej kontrolować taki mały podmiot, niż potentata rybackiego czy realizuje on zobowiązania względem państwa dotyczące zarybień
Dlatego na chwilę obecną żadne stowarzyszenie wędkarzy nie jest w stanie mieć takiej kasy, aby użytkować duży obwód rybacki. Stawy, małe jeziora, małe rzeczki jak najbardziej na duży obwód nie ma szans. Co innego gminy, którym zależy na rozwoju lokalnej turystyki. One mają publiczną kasę, którą mogą przeznaczyć na rozwój turystyki. I tak właśnie było w przypadku Parsęty.
Trzeba więc mieć świadomość tego jak wygląda wędkarstwo w Polsce. Trzeba mieć świadomość tego, że obecnie mało jest w Polsce podmiotów, które mogą konkurować z PZW:
1) z jego wieloma własnymi zakładami zarybieniowymi (przy co do zasady niskich kosztach produkcji materiału zarybieniowego, a która to produkcja w Polsce jest traktowana jako działalność rolnicza z dużymi ulgami podatkowymi),
2) z jego olbrzymią kasą płynącą z rybactwa na Mazurach (z Gospodarstwa Rybackiego w Suwałkach),
3) a przede wszystkim z olbrzymią kasą ze składek wielu tysięcy wędkarzy
Stowarzyszenia wędkarzy muszą kupować ryby (z kasy ze składek) od innych podmiotów, za cenę określoną przez sprzedawcę, czyli często byłego konkurenta w konkursie
Muszą więc co roku mieć znaczną ilość gotówki, którą muszą przeznaczyć na zarybienia obwodu rybackiego, bo jak nie będą tego robić, to ktoś z naturalną, wrodzoną, zdrową, polską zazdrością
zgłosi to Wodom Polskim, a instytucja ta ma wówczas prawo rozwiązać umowę użytkowania z takim użytkownikiem rybackim.
Dlatego też w PZW tak popularny jest karp, bo:
1) jest bardzo łatwy w produkcji i bardzo szybko rośnie,,
2) jest przede wszystkim tani,
3) jest wszędzie dostępny.
Dlatego karpiem w PZW zarybia się większą część Polski, właśnie z uwagi na koszty. I robi się to przy uciesze wędkarzy
Tylko gdzie jest ta ogromna kasa w PZW, w czym ona się przejawia ?
Dlatego też póki nie zmieni się prawo rybackie w formie obowiązującej już od czasów komuny, to nie zmieni się nic. Nic. Dokładnie jedno wielkie nic, gdyż PZW obecnie nie ma jakiejkolwiek znaczącej konkurencji.