Lucjan, sprawy o których piszesz to jakaś fizyka kwantowa nie przyswajalna dla większości społeczeństwa?.
Wędkarz to istota ułomna, że potrzebna kampania informacyjna? To są podstawowe sprawy do jasnej cholery. Tu nie chodzi o brak zrozumienia, sens głosowania, itd. Chodzi o to, że większość to lenie roszczeniowi. Mają być ryby i chu.... więcej ich nie interesuje. Ponarzekać, ale dupę ruszyć by pójść na zebranie to już przekracza możliwości jaśnie pana. Podobnie jak z głosowaniem na wyborach do parlamentu. Po co mam iść jak i tak nic się nie zmieni, a później "kurwa kto tych idiotów wybrał".
Ale czy uważasz, że wędkarz ma wiedzę? Przecież większość uważa, ze ryby się biorą z zarybień. Więc czego będą chcieli? Wiadomo - zarybień. A te niczego nie zmienią.
Ale podam inny przykład gonienia za swym ogonem. Zarybienia karpiem. Włodarzom zależy na tym, aby jak najwięcej karpia pchać do wody, natomiast ogłupieni wędkarze, zwłaszcza starsi, chcą odławiać kroczka zaraz po złowieniu. Więc sprawę rybnych wód mamy już uwaloną już na wstępie. Gdyż gdyby karpiowi dać podrosnąć, ustalając wymiar ochronny na 40 cm, po roku byłoby dwa razy mięsa w wodzie. Ale to nie pasuje tym co wiedzą o co chodzi (dyrektor biura i prezydium), gdyż wtedy trzeba by wiele zarybień karpiem powstrzymać, gdyż byłoby go stanowczo zbyt wiele. Natomiast porażająca jest świadomość wędkarzy, którzy wolą małe karpiki zamiast ryb co mają 1-2 kilogramy i rzucają się na to co wpuszczono, do tego wykazując się mentalnością lisa w kurniku, który musi wszystko wytłuc, nie myśląc co dalej.
I wiesz co w tym jest tragiczne? To, że zamiast działać tak aby każdy był zadowolony, mamy sytuację, gdzie zadowolonych jest niewielu. Bo nawet prezes okręgu ma wielka presję, gdyż wędkarze uważają związek za złodziejski. Najlepiej chyba mają dyrektorzy biura, którzy sporo zarabiają i wędkarze się ich nie czepiają. No i właśnie, jak wielu wędkarzy rozumie, jak ważną funkcją jest dyrektor biura zarządu okręgu? Dla mnie to proste, my wędkarze z okręgu, jesteśmy jego pracodawcą, i ma on działać dla nas. Gdyby wędkarze z mazowieckiego to rozumieli, nie pozwoliliby sobie na takie rzeczy. Bo to ten gość ich mocno dojeżdżał (jak się nazywa - Klenczon?) i współpracując z Bedyńskim zrobił z okręgu rybacki biznes z beznadziejnymi wodami, najgorszymi w Polsce.
Nie czarujmy się, aby Jasia oceniać za jego wiedzę z matematyki, musimy sprawić aby wpierw ktoś go tej matematyki uczył. A Jaś może się uczyć tyko sam, jak się okazuje szkoła go tego nie uczy choć powinna. Więc trudno aby wędkarze rozumieli konieczność chodzenia na zebrania. Bo to jest tyko sloganem. 'Trzeba chodzić na zebrania' mówi jeden youtuber z drugim. Ale jak przyjdzie co do czego, to nie potrafią wytłumaczyć co takiego mają tam robić jego uczestnicy. Na co i kogo mają głosować, skoro sązieloni w temacie. I nawet na tym forum nie mieliśmy takiej wiedzy jeszcze niedawno. W okręgu opolskim po poprzednich wyborach dobrzy delegaci nie potrafili zrobić wiele na zjeździe okręgowym, bo nie kumali kompletnie czaczy i nie spodziewali się takiej ustawki (lista Misia). Oni nie wiedzieli jak działać, więc skąd ma wiedzieć typowy wędkarz? Czy powinniśmy więc sądzić, że Jaś ma znać matematykę, bo tak być powinno, i nieważne, że jej nie uczą w szkole? Bo wg mnie stało się to popularną wymówką, gdy winnym jest wierchuszka związku, która ma edukować ale tego nie robi. Kolejny przykład wycierania sobie statutem gęby.