Maciek, dla mnie sprawa jest prosta. Nie trzeba wymyślać koła, wystrczy zrobić coś podobnego do innych krajów Europy.
Dla mnie najbardziej pasująca wizją jest stworzenie rocznej licencji, która musiałby wykupywać każdy łowiący na wodach będących własnością państwa. Przy koszcie rzędu 40-50 PLN za rok, można wyodrębnić organizację, która zajmowałaby się wodami, na wzór brytyjskiej Agencji Środowiska. Podlagaliby tutaj strażnicy z PSR, byliby ichtiolodzy, ekipy ratunkowe i pierwszego reagowania, także wykrywające szybko sprawy zatruć (u nas teraz jest padaka w tym zakresie, większość spraw nie ma wykrytego sprawcy, w wielu zaś nie może być on pociągany do pełnej odpowiedzialności).
Prawo powinno być tak stworzone, że dzierżawca musiałby się wykazać jego przestrzeganiem. Czyli za wykrycie niewymiarowych ryb u rybaka, groziłoby mu wypowiedzenie i grzywna, w przypadku zaś kół wędkarskich, za łamanie przepisów odpowiadałby zarówno wędkarz, jak i koło lub okręg. Wymusiłoby to wprowadzenie dyscypliny i częstych kontroli przez samego dzierżawcę. Teraz mówi się, że się nie da - ale jakby okręg miał zabulić kilka tysięcy za kilku wędkarzy co łamali przepisy, szybko wprowadziłby częste kontrole i kary wewnętrzne. Za brak zezwolenia do wędkowania powinny zaś być nakładane kary, osoby takie powinny odpowiadać za kradzież. Tak jak zabrak abonamentu można beknąć, tak i tutaj trzeba być twardym

Dzierżawca powinien wpłacać kaucję, która powinna wynosić roczną lub dwuletnią opłatę dzierżawną, i byłaby kasowana w wypadku nieprzestrzegania wymogów związanych z operatem rybackim. Kara grzywny byłaby czymś ekstra tutaj. Do tego dana osoba, która nie wywiązywałaby się z umów dzierżawnych, miałaby utrudnione staranie się o dzierżawę innych wód. To jak ktoś kto ogłosił bankructwo chciałby starać się o pożyczkę. Marne szanse jak mówia Francuzi.
Decyzję o przyznaniu dzierżawy powinna rozstrzygać komisja, w której zasiadają przedstawiciele RZGW, władz gminy i województwa. Takie osoby mogą zdecydować się na najlepszą z ofert, nie tylko pod względem opłaty dzierżawnej i zarybień, ale w ogólnej koncepcji strategii rozwoju danego rejonu.
Rzeki powinny być podzielone na krótsze odcinki, które byłyby dzierżawione osobno. W przetargach tych mogłyby brać udział również koła wędkarskie lub stowarzyszenia. Wtedy jeżeli gospodarzem kilkukilometrowego odcinka jest stowarzyszenie, reszta wędkarzy z PZW nie ma az takiej straty jeżeli chodzi o brak miejsca do wędkowania. Teraz zaś, można wygrać przetarg na długim odcinku rzeki, i wyłączyć ją z wędkowania, co ograniczy bardzo dostęp wędkarzom.
To takie tam przemyślenia
